Armia nowego świata
Nie widziałem go nigdy piękniejszego. Stał na nagiej skale w silnym wietrze, była noc, bardzo ciemna bo bezksiężycowa a za razem gwieździsta. Miał na sobie tylko czarną zbroję, założoną bezpośrednio na skórę, kiedy był w tej postaci co teraz, był o wiele mniej wrażliwy, praktycznie nie odczuwał bólu i nie doznawał ran. Jego twarz była blada, usta zacięte, oczy nieprzeniknione, czarne jak nocne niebo. Nie odzywał się, stał tylko i czekał. Jak zwykle nie zdradził mi szczegółów, powiedział tylko : Jeśli chcesz możesz iść. Jego dłoń w czarnej skórzanej rękawicy zbrojonej w blachę na nadgarstkach i palcach nerwowo błądziła po rękojeści miecza opartego na ziemi. Rozejrzał się w końcu niepewnie po czym niezdarnie usiadł na kamieniu, było widać że mu w tej zbroi nie dobrze, i że mu ciąży te kilka kilo blachy. Poklepał miejsce obok siebie, nawet się nie odwracając. Wziąłem oba, krótkie, jednoręczne miecze i kuląc się zakradłem się do niego i padłem na brzuch tuż za nim
- Co jest? – zapytałem szeptem
Nie odzywał się. Odwrócił się tylko na chwilę i uraczył mnie jednym spojrzeniem swych pięknych oczu. Wymiękłem. Byłem mu całkowicie posłuszny, gdyby kazał skoczyć skoczyłbym. Ale miał dobre serce, wiedziałem że by mnie nie skrzywdził. Był taki piękny… pociągał mnie. Nadeszli, usłyszałem z daleka ich równy krok. Warlandczycy. Gwiazdy Imperium gasły w blasku ich pochodni. Leo z trudem wstał, po czym już całkiem zgrabnie zeskoczył ze skały i ruszył w ich stronę... Nowa armia będzie potężniejsza niż Rawianie, z pewnością!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz