Siedzieliśmy w lesie przy ognisku, było ciemno. Słyszałem odgłosy nieznanych zwierząt i złowrogi szelest wiatru jednak zagłuszał go raźny śpiew Warlandczyków. Leo tulił się do mnie, też miał już dość a było tylko coraz gorzej. Pocałowałem go w głowę, chyba go budząc. Podniósł się i odgarnął włosy z twarzy. Spojrzał na mnie uśmiechając się po czym przeciągle ziewnął. Nagle znieruchomiał patrząc na coś za mną
- Co?
- Lucjan... - mruknął wstając
Odwróciłem się i szukając czegoś w ciemności między drzewami próbowałem się podnieść ale noga za bardzo bolała
- Gdzie?! Ja nic nie widzę!
- Może nie chce płoszyć ludzi...? - rzucił i poszedł dalej. Wrócił po chwili przyglądając się czemuś w swojej dłoni, usiadł obok mnie.
- Co to jest?
- Klucz do portali
- Ta bransoletka?
- Tak... - powiedział przekręcając jej pierścienie tak że raz świeciła mocniej raz przygasała
- To możemy teraz wrócić?
- Nie... jest zbyt niebezpiecznie. Zrozum, przejścia są niestabilne bo jest za dużo otwartych portali
- Oj rozumiem, rozumiem! - powiedziałem zdenerwowany że słyszę to już po raz setny. Zdjąłem koszulę i podłożyłem sobie pod głowę. Ułożyłem się na boku i zamknąłem oczy.
- To już mnie nawet nie pocałujesz? - zapytał obrażony Leo
Podniosłem się na łokciu i spojrzałem na niego uśmiechając się pobłażliwie
- Musisz się o wszystko boczyć? Jesteś okropny...
- Nie rozumiesz, że... - urwał nagle i odwrócił wzrok
- Ej... - podniosłem się i go objąłem. Odepchnął mnie ale ja tylko mocniej go przytuliłem. Oparłem głowę na jego ramieniu
- No już... Nie płacz bo ludzie zwątpią w swojego wodza...
Pociągnął nosem. Spojrzałem na jego twarz, miał zaczerwienione i mokre oczy
- Hej...przestań... proszę... - szeptałem na przemian całując go po policzku - Co chciałeś powiedzieć? Czego nie rozumiem...?
- Że ja... Nie! Nie mogę!
- Nie chcesz żebym cię dotykał? - zapytałem przestając go na chwilę głaskać
- Nie! Tak! Ja nie wiem...
- Tak czy nie?
- Ja nie... ja nie wiem...
- No to co chcesz żebym robił?
- Nie ja nie wiem! Za dużo tego wszystkiego! Nie wiem co się ze mną dzieje! Sam nie wiem czego...
- Uspokój się bo jak ci przyrżnę w dupę! - podniosłem głos, Leo przestał krzyczeć i się wyrywać i spuścił wzrok. Dotknąłem jego policzka, przesunąłem dłoń na kark i pocałowałem go namiętnie. Jęknął. Kiedy się od niego oderwałem był zaczerwieniony. Zaśmiałem się
- Co?!
- Po pięciu latach się mnie wstydzisz?
- Nie... tylko ty tak to robisz... - spiął się i zarumienił jeszcze bardziej
Zatrzymała się przed nami dziewczyna o jasnych długich włosach w brudnym pasiaku i szarej czapce
- Ja w imieniu moich kolegów...
- Tak? - zapytał Leo otrząsnąwszy się
- Bo tam mdleją z głodu... a nic nie ma do jedzenia no i w ogóle...
Leo tylko westchnął
- Co mamy robić? - zapytała
- Nie wiem...
- A-ale... - spojrzała na niego zdziwiona
- Może to nasze przeznaczenie
- Zginąć z głodu?! Z całym szacunkiem książę ale ja jako Warlandczyk nie mam zamiaru tak zginąć! Zginę w walce, za ojczyznę i za króla!
- Wasz król... przyprowadzi wam Eliot, ja już nie jestem potrzebny
- Kiedy Eliot odeszła... byłam małą dziewczynką - powiedziała a w jej oczach błysnęły łzy - Król nie był wtedy w stanie sprawować władzy i wszystkim ty się opiekowałeś. Pewnego dnia mówiłeś do ludzi a mój ojciec dał ci na ręce dziecko, pamiętasz?
- Tak, dawali mi jakieś dzieci na ręce, pamiętam...
- To ja byłam tym dzieckiem! A ty... ty powiedziałeś że kiedy będę duża to i Warlandia będzie duża i silna, za kilka lat i że chcesz mnie widzieć w królewskiej straży. Proszę jestem! Gdzie królestwo?! Gdzie nasza ziemia?!
Leo wstał, podciągnął spodnie i spojrzał na dziewczynę
- Ilu nas zostało? Większość z nas jest ze sobą spokrewniona. Jak to sobie wyobrażasz? Jak się będziemy rozmnażać? Gdzie zamieszkamy? Większość świata jest zniszczona i niezdatna do zamieszkania. Zresztą... ja jestem tylko człowiekiem nie zbawię was... co ja mogę?
- Możesz wiele... ufają ci... A Eliot?
- Eliot? Eliot wróci żeby umrzeć, zresztą ja też i ten trzeci wybraniec... Dopiero wtedy wszystko będzie jak dawniej ale mnie już nie będzie więc znajdźcie sobie innego samca alfę!
- Kiedy to będzie?
- Jak znajdziemy Eliot i nowego
Wstałem i położyłem dziewczynie rękę na ramieniu
- Czekaj! Ty... - zaczęła niepewnie - ty też?!
Poczułem jak łzy napłynęły mi do oczu. Tak on też. Wiedziałem to jeszcze zanim go w ogóle poznałem. Robiłem wszystko żeby się do niego nie przywiązywać ale chcąc nie chcąc musiałem z nim przebywać bo odgórnie kazano mi się nim opiekować. Przy Leośku zawsze działy się dziwne rzeczy. Miał jakąś nietypową aurę powiedziałbym, że wręcz pechową i ściągał na siebie kłopoty ale jednak jak do tej pory wszystko się dobrze kończyło i wychodziło nawet na lepsze. Wyrocznia jednak się nie myli. Jego przeznaczeniem było umrzeć. Owszem raz już to się stało ale jest jeszcze trzeci poziom. Nikt nie wie co tam się znajduje. Nie wiedzą nasi bogowie, nie wie sam wyrocznia, nie wie Lucjan ani żaden z demonów. Każdy trafia do tego miejsca w które wierzył, większość do nieba lub czyśćca, inni do raju, do pogańskich miejsc, niektórzy mają reinkarnację, Warlandczycy do WN-u. Tylko niektórzy umierają drugi raz, głównie właśnie Warlandczycy bo oni po śmierci walczą. Nie ma kontaktu z trzecim poziomem.
Dziewczyna mnie przytuliła - Tak mi przykro!
Leo odwrócił się od nas i odszedł szybkim krokiem chyba płacząc.
- Idź za nim... - powiedziała
- Tylko dostanę w mordę - westchnąłem
- Jak cię uderzy to go przytul, ale idź on cię teraz właśnie potrzebuje. On... naprawdę umrze?
- Tak mówił wyrocznia a on się nie myli
- A co z Kirit? Wtedy było inaczej
- Cóż... - szukałem odpowiedzi żeby jej udowodnić że nie ma racji ale zdałem sobie sprawę że tak nie można. Tak bardzo przywykłem do myśli że go stracę że nie szukałem już innej drogi, oswoiłem się z tym i schowałem smutek na dnie serca na zewnątrz cały czas się uśmiechając
- Przewidział przyszłość ale Leo ją zmienił - ciągnęła dalej
- Tak! Masz rację... ale...
- Idź go pocieszyć i powiedz żeby ruszył łaskawie dupę i zaczął działać. Jest nas za mało, musimy coś wymyślić albo zginiemy... i już nigdy nikt nie będzie pamiętał o Warlandczykach!
Poszedłem w stronę gdzie wybiegł Leo. Po chwili marszu znalazłem go pod drzewem. Płakał. Jego głos był trochę zachrypnięty, co chwila pociągał nosem. Ostrożnie do niego podszedłem, przez chwilę miałem wątpliwości czy on się nie śmieje jednak ujrzałem jego mokre zaczerwienione oczy. Przytuliłem go a on się nie opierał. Zaczął łkać tuląc się do mojego ramienia.
- Czemu płaczesz kochanie? - zapytałem cicho, ten tylko zaczął wyć jeszcze bardziej
- Przestań... już dobrze - szeptałem głaszcząc go delikatnie
- Przestań bo ja też się zaraz rozpłaczę! - próbowałem na niego spojrzeć jednak on chował przede mną twarz. Byłem bardzo poruszony, nie wiedziałem co robić, rzadko się widzi płaczącego mężczyznę. Zaczął się trochę uspokajać ale nadal się trzasł i nerwowo oddychał. Włożył nadgarstek do ust żeby nie krzyczeć, podkulił nogi pod siebie. Objąłem go mocniej
- No już skarbie... przestań...
- Spart...
- Co??
- Spartan!!! - wrzasnął nagle i zaczął wyć jeszcze bardziej niż wcześniej
- Ejj! Co się stało?
- N-nie...
- Jest teraz na trzecim poziomie. To normalne, że go nie wyczujesz
- Oni ciągle coś chcą...
- Kto?
- Oni! Moi ludzie!
- Mają tylko ciebie
- A co ja jestem?! Jakiś super bohater?
- Jesteś wybrańcem
- A ja nie chcę! Nie dam rady!
- To kto da?
- Nie wiem! Ja nie chcę umierać!
- To dobrze. O to się najbardziej bałem. Teraz jeszcze pozostaje żebyś w to uwierzył
- Co...? - zapytał na chwilę podnosząc wzrok, zaciekawiony
- Nawet wyrocznia czasem się myli...
- Myli się...?
- Kiedyś mi opowiadałeś o Białym Mieście pamiętasz?
- N-no...
- Przyszłość może się zmienić
Leo przez chwilę oddychał głębiej żeby się uspokoić jednak po chwili znów zaczął cicho łkać. Przytuliłem go mocno. Po dłuższym czasie zasnął wycieńczony. Ja też nie spałem już od ponad doby więc z chęcią uwaliłem się koło niego żeby wreszcie się przespać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz