Podszedł do nas drugi policjant, wielki, napakowany wyglądał jak terminator – Co jest Luksus?
- W porządku Arni, a u was?
- Nie wiem ale jak chciałem go pocieszyć to strasznie krzyczał
- Yyy… A jak ty go chciałeś pocieszyć?
- No przytuliłem go…
- Arni!!! Ty idioto! On może mieć połamane żebra! Och! Ja się nim zajmę, ty siedź z tym, tylko go nie pocieszaj! Mów do niego
Arni usiadł obok na siedzeniu i podał mi rękę, ścisnął do bólu moją dłoń
- A! Ale masz krzepę…
- He he! Mamusia mnie karmi
- Sterydami?!
- Nie… angielską wołowiną
- Aha, to na jedno wychodzi
- Jak masz na imię…?
- Leon
- O jak mój ulubiony gangster
- Tak? Naprawdę?
- Zawsze chciałem go dorwać. Bym go zastrzelił, albo pobił… ale ja jestem raczej miły, jak chcesz to możemy się zaprzyjaźnić
- E! He he he he… Jasne! Bardzo chętnie
- Mówią na mnie Arni bo jestem podobny do takiego aktora Arnolda
- Wiem, znam kilka filmów z nim…
- Serio? Może kiedyś razem coś obejrzymy?
- Eee… jestem już zajęty…
- Ja też jestem zajęty, ale znajdę wolną chwilę. A gdzie pracujesz że taki zajęty jesteś?
- Miałem na myśli że mam już… a nie ważne…
- To co? Będziesz moim przyjacielem?
Może i głupi, ale za to o złotym sercu, widać na pierwszy rzut oka…
- Tak… Wiesz nie mam jeszcze kolegów, przyjechałem z daleka
- O, a skąd?
- Z Warlandii
- Łał… fajnie… a gdzie będziesz mieszkał?
- Jeszcze nie wiem
- A co będziesz robił
- Też nie wiem
- Mamy wolne miejsca w policji… moglibyśmy razem pracować
- Co?! Ja policjantem?! Chyba cię!!!
- E tam… dałbyś radę! No i moglibyśmy razem oglądać terminatora
- Chyba zaraz zemdleję…
- Ten drugi będzie z tobą mieszkał?
- Tak
- Znam fajne miejsce gdzie mógłbyś wynajmować mieszkanie… mogę was zaprowadzić…
- Arni!!!
- Co?
- Dzwonią z ratunkowego że nie przyjadą bo mają ważniejsze wezwania. Musimy sami ich opatrzyć i odholować radiowozem!!!
- Okej!!! – wrzasnął do kolegi i odwrócił się do mnie – Podwieziemy was. Pokaże ci to mieszkanie, niedaleko ode mnie będziemy razem jeździć do pracy, fajnie co?
- Nie mogę się z tobą zadawać!!!
- … dlaczego?
- Bo jesteś policjantem!
- To co?
- Walić to… i tak już nie jestem… tym kim byłem…
- Dobrze się czujesz?
- Tak Arni… jak nigdy…
- Mogę kierować?
- Jasne… pójdę do mojego chłop… a… ka…
- Co?
- Do mojego kolegi!
- Mówiłeś że nie masz kolegów
- Ale mam tego z którym przyjechałem!
- A…
- Tak właściwie to gdzie jesteśmy? Jaki to kraj?
- Polska – rzucił Luksus – To jest Polska, rozumiesz? Wypierdalaj stąd póki możesz śliczny!
Otworzyłem usta ale nie wiedziałem co powiedzieć
- Nie słuchaj go… - powiedział Arni
- Arni, jak się to przypina? –Luksus podniósł w górę sznur
- Daj ja to zrobię… - poszedł w jego stronę, korzystając z okazji wysiadłem z samochodu i podszedłem do siedzącego na krawężniku Andrisa
- Hej… wszystko okej?
- Tak, tylko się potłukłem
Zerknąłem przez ramię na policjantów, byli zajęci liną holowniczą więc szybko dałem Andrisowi buziaka. Założyłem kosmyk włosów za jego ucho, przyglądając się jego tunelowi
- Długo już to masz a ja wciąż nie mogę się napatrzyć
- Chcę zrobić jeszcze z dwa rozmiary większe, żebyś mógł tam włożyć język
- Aww…
- Ciekawe czy tu kupię rozpychacze…?
- Raczej tak…
- Idą…
- Jedziecie z Arnim czy ze mną? – zapytał przystojniak
- Ja z tobą – zamruczałem. Andris próbował zabić mnie wzrokiem
- To ja z Arnim… - powiedział w końcu obrażony
- To jedziemy chłopaki? – zapytał zniecierpliwiony Arni
Luksus był miłośnikiem szybkiej jazdy i nie zważając na to że holuje ciężarówkę pędził 90 na godzinę. Do tego puścił muzykę z szybkich i wściekłych.
- Fajny jesteś – powiedział
- Mówią że przyciągam do siebie ludzi
- Możliwe. Będziesz u nas pracował?
- Nie wiem, może…
- Co tu robisz?
- Em… Chciałem zmienić klimat…
- Taa, spoko. A twój kolega?
- On…? A to tylko znajomy, zabraliśmy się razem żeby zaoszczędzić, na benzynie i mieszkaniu, wiesz…
- Jasne. Apropos mieszkania, to o którym mówił Arni… cóż jeśli nie macie zbyt dużych wymagań i pieniędzy będzie okej, przed wami mieszkała tam banda skinów… jest tam trochę roboty
- A co konkretnie?
- Ściany do odmalowania, chyba że nie przeszkadzają ci fragmenty „Main Kampf” co?
- Chyba jednak się pofatyguję i to zamaluję
- He he… wiedziałem, no jest tam nowa płyta, nie trzeba się pieprzyć z gazem ale jak braknie prądu to jesteś w dupie, meble są, trochę porysowane ale są, w sumie tylko te ściany i materac, pościel, okna niedawno wymienili…
- Może być, Arni mówił że mieszka nie daleko?
- Tak, widzę, że się polubiliście… to złoty chłopak, ale głupi!!! Jak but! Ale kochany…
- Mhm
- Nudzę?
- Nie, nie… Dokładnie to gdzie będziemy mieszkać?
- W Krakowie. Znaczy… w tej czystej części
- To znaczy?
- W tej niezamieszkanej przez mutanty… Ale nie zrażaj się…
- Mutanci? Mój brat miał dziewczynę mutantkę
- Spał z nią?
- No raczej
- Pewnie jest bezpłodny?
- Nie, ja jestem bezpłodny
- Też z nią spałeś
- Nie, jestem gejem
- Co?
- Oj… Haha haha! Żartowałem!!!
- Aha… nie rozumiem, twój brat jest gejem a ty spałeś z jego dziewczyną?
- Nie, ona jest gejem a ja spałem… Nie… z nikim nie spałem! Jestem bezpłodny a mój brat spał z mutantką
- To nie ma sensu… Ty też z nim spałeś czy co?
- Nie!!! On miał mutantkę i miał z nią dzieci a ja jestem bezpłodny ale to nie ma żadnego związku z mutantkami ani tym że z nim spałem. Nie spałem z nim!!!
- Spałeś z bratem?
- Nie! Spałem z Rawianką, a mój brat jest gejem i spał z mutantką, Rawianka też jest gejem i do tego... nie czekaj!
- Nie… Ty jesteś gejem i spałeś z bratem a Rawianka spała z twoim bratem który spał z mutantka i dlatego jesteś bezpłodny!
- Nie spałem z bratem!!! Sam spałeś z bratem. Jestem bezpłodny bo się nie zabezpieczyłem przed promieniowaniem a mój brat mimo że spał z mutantką jest normalny! Ale spałem z Rawianką
- A Rawianka?
- Rawianka jest gejem i twój brat
- Jak dziewczyna może być gejem
- Woli chłopców
- To chyba dobrze?
- Też jesteś gejem?
- Jak to też? To ty też jesteś?
- W sensie też tak jak Rawianka… a twoje też?
- Też jak też Rawianka że ten że też…
- Nie rozumiem cię stary
- Ja też… Eh… wygrałeś
- Hmm
- Zaraz będziemy. Słuchaj musisz u nas pracować! Jak będziesz tak ludzi przesłuchiwać, będziemy mieć o połowę mniej roboty!
- Zastanowię się…
Wyjechaliśmy z autostrady zamkniętej ekranami wyciszającymi na zakorkowany dworzec w Krakowie
- To teraz sobie postoimy… ty mi kogoś przypominasz wiesz?
- Są takich miliony, młody chłopak, ciemne krótkie włosy
- Nie, masz podobne rysy jak ten… taki… był poszukiwany…
- Chyba mnie nie zamkniesz?
- Nie no… on już nie żyje nawet… Ten Leo! Gangster! Nikt nie wiedział nawet czy naprawdę tak ma na imię…
- Jestem do niego podobny?
- No tylko ta blizna…
- Poważnie? Ojej, a co jak ktoś mnie za niego weźmie?
- Mówię że jest martwy… co najwyżej się przestraszą że to duch haha!
- Ha ha ha…
- Jesteśmy, to ten szaro niebieski blok, zadzwonisz pod numer jeden na parterze, tam mieszka konkubina właściciela ona się wami zajmie, mam nadzieję że to mieszkanko wciąż wolne
- Dzięki
- Nie ma za co! Pozdrowienia od załogi szóstego posterunku
- Pozdrowienia… z Warlandii…
- Trzymaj się! Miejmy nadzieję że do zobaczenia…
- Cześć! Aha! Gdzie was znajdę?
Luksus się rozejrzał i westchnął - Daj rękę… - wziął mnie za nadgarstek. Zapisał numer – Zadzwonisz do mnie jak się zdecydujesz
Wysiadłem i zatrzasnąłem drzwi. Spojrzałem na nadgarstek „997”
- Serio?! – uśmiechnąłem się do niego i zaczęliśmy się śmiać
- Dobrze… zadzwonię… Ale ty odbierz!
Luksus zasalutował i odjechał. Odwróciłem się i zauważyłem przed sobą Andrisa uśmiech zszedł z mojej twarzy
- Może i jestem sympatyczny ale tobą się nie podzielę z innymi. Rozumiesz?! Uważaj sobie
- Leo! – usłyszałem Arniego – To tutaj! I ty gruby
- Nie jestem gruby – warknął Andris – A ten debil mnie doprowadzi do obłędu
- Nie mów tak kotku – szepnąłem – Bądźmy pozytywnie nastawieni
- Taa. Ale bez przesady…
- Wiem że masz mnie za puszczalskiego ale zapewniam cię że ten młody przystojny policjant o wiele milszy od ciebie będzie tylko moim przyjacielem
- Jak mam cię upilnować? Mam ci kupić pas cnoty?
- Ha ha ha…
- Otworzysz go wytrychem nie?
- A co to dla mnie…
- Dobra żarty żartami ale to nie jest śmieszne! Jak mnie zdradzisz to nie wiem co ci zrobię a temu drugiemu odrąbię fiuta, wsadzę w dupę i powieszę za jaja na latarni
Wybuchnąłem śmiechem
- Już idziemy Arni, idziemy…
Andris trzepnął mnie w tył głowy – Gdybym cię nie kochał już dawno bym cię zostawił
- Też cię kocham żabko
- Żabko?
- Pff… a co za różnica?
- Co?
- Ale z ciebie nudziarz!
- Leo!
- No co z Luksusem przynajmniej jest o czym pogadać
- Chcesz żebym się na ciebie obraził, prawda?
- Tak. Lubię cię wkurzać wiesz?
- Czemu? Ty wredny sadysto!
- Bo jak jesteś zły to… - zbliżyłem się i szepnąłem mu na ucho – to jesteś lepszy w łóżku
- Co?! To nie możesz od razu powiedzieć?
- Nie, bo jestem wrednym sadystom i puszczalską dziwką
- Och… przestań już… chodźmy do domu…
- Pa Arni! Zadzwonię!
- Nie masz numeru… - zasmucił się koks
- Zadzwonię na policję!
- Okej! To pa!
- Albo poczekaj! Nie pokazałbyś mi gdzie są jakieś sklepy i takie tam…
- No
- Leo – wściekł się Andris
- Dlaczego mi nie ufasz? – spojrzałem mu w oczy
- A powinienem?
- Cóż… to ważna rzecz w małżeństwie…
- Jestem zazdrosny
- Wiem! Ale to się robi uciążliwe… Pójdę po zakupy a ty załatw z mieszkaniem, jełopie
- Jaki jełopie?!
- Ja prawie mam pracę a ty się opierdalasz
- A-a-a…
- Do roboty!
Ruszyłem za Arnim, miasto było piękne, odbudowane po trzeciej wojnie światowej jeszcze mniej przemyślane i jeszcze bardziej zatłoczone. Z głośników na słupach puścili radio, było ogółem wesoło i gwarno. Powoli robiło się już zimno wieczorami. Patrzyłem na kamienice na wystawy sklepów na różnych ludzi… Arni szedł na przód bez zatrzymania, równym krokiem jak robot. Zostałem trochę z tyłu, zakradłem się podskoczyłem i zerwałem mu czapkę z głowy. Ten spojrzał na mnie zdziwiony. Założyłem jego czapkę i sparodiowałem jego chód, zaśmiałem się. On patrzył w milczeniu nie wiedząc o co chodzi
- No co?
- Co ty robisz?
- Jaja z ciebie
- Czy ty mnie obrażasz?
- No… nie, żartuję sobie…
- Ha ha… dobre…
- Przerażasz mnie człowieku – oddałem mu czapkę
- Tu jest sklep
- A-ha
- Iść z tobą?
- Jak chcesz…
- To idę
- To chodź
Wziąłem chleb, wodę, cukier, sól, mąkę, kawę i inne podstawowe rzeczy, kupiłem też farbę w spreju kilka puszek w różnych kolorach i zeszyt w kratkę, bo uwielbiam rysować a mi się skończył
- Będziesz robił graffiti?
- Tak, podobno na ścianach mamy faszystowskie poglądy…
- No. A ten drugi?
- Andris, mój… kolega…
- Tak?
- Co?
- Tylko kolega?
- N-no…
- Lubicie się?
- Tak… tylko często się kłócimy…
- To tak jak ja i Luksus
- No, chyba wszystko mam
- Wracamy?
- Chyba tak…
Cham nie pomógł mi nieść siatek, ale może nie chciał urazić męskiej dumy… Andris tymczasem już dziarsko nosił nasze rzeczy po schodach, zostały tylko dwie torby i kanapa
- O Arni, jesteś silny nie?
- No… troszeczkę…
- Pomożesz Andrisowi wnieść kanapę? Będę ci wdzięczny do końca życia!
- Wystarczy że będziesz mi pomagał w robocie
- Od czego są przyjaciele
- Dobra, puść to – powiedział do Andrisa łapiącego już za mebel – jeszcze sobie coś naderwiesz…
- To jak chcesz to wnieść? - zapytał tamten, drapiąc się po głowie
- Normalnie
Bez mrugnięcia okiem wziął na plecy kanapę i ruszył w stronę drzwi do bloku – Otworzy mi ktoś drzwi, nie chcę ich kopać…
Rzuciliśmy się do klamki, przerywając stanie z opadniętymi szczękami
- Dobry jest – powiedział Andris
- No, kurde…
Po chwili potrząsnąłem głową i wziąłem się za torby
- Nie, nie! Zostaw to kochanie… ja to wezmę i tak masz ciężkie siatki
- Jedną mogę wziąć…
- Nie skarbie, zostaw
- Ranisz moją męską dumę
- Ty nie masz męskiej dumy, ty masz kompleksy i chcesz mi na siłę udowodnić jaki to jesteś silny i odważny
- A nie jestem?!
- Jesteś, jesteś, misiu
- Gdybym nie był facetem i tak samo nie okłamywał kobiet to bym ci uwierzył… Dawaj mi to!
- Leoś… dostaniesz przepukliny!
- I nie będziesz miał kogo ruchać?
- Ja ci kiedyś tak wleję że się nie pozbierasz, słowo honoru
- Nie mogę się doczekać. Już masz bierz sobie to, ty cholerny macho!
- Hmf! Grzeczny chłopczyk
- Dostanę lody?
- He he, zależy o jakie ci chodzi…
- O takie dla dorosłych
- Jak będziesz grzeczny
- Powiedziałeś że jestem grzeczny
- Nie bo mnie ząb boli
- Eee…
- Nie marudź, wchodź na górę, mieszkamy na piątym piętrze
- Wyżej nie było?
- Musisz narzekać? Mówiłeś że mamy być pozytywnie nastawieni
- Ciekawe czy będziesz tak mówił u dentysty
- Gdzie?!
- U dentysty
- Nie… nie zrobisz mi tego! Błagam nie! Ja się panicznie boję chodzić do dentysty!!! Leoś… wszystko, tylko nie to!
- Ej… uspokój się… nic na siłę
- Nie mów mi o dentystach
- Ząb cię boli
- Już przestał! Wiesz?
- To weźmiesz do buzi
- Mee…
- No właśnie. Nie ma się czego bać, co cię nie zabije to wzmocni
- Zabije!!! Przewierci mi dziąsło-o i się wy-y-krwawię…
- Nie rycz! Bądź mężczyzną! Pedale!
- Jakbym był kobietą to byś mi nie…
- Też bym ci kazał iść
- Och…
- Ale z ciebie mięczak
- Nie… ja t-tylko…
- No nie bądź pizda
- A mów co chcesz! Nie pójdę!
- A co powiesz na nagrodę?
- Jaką?
- Zrobimy tak… - zbliżyłem się do jego ucha i zacząłem szeptać – pożyczę kajdanki – zniżyłem głos jeszcze bardziej – przykujesz mnie do łóżka… zakneblujesz, będę tylko twój i zrobisz ze mną co zechcesz… - mówiłem
- Dobra!
- Wiedziałem…
- A… nie możemy tak zrobić za coś innego?
- Nie
Mieszkanie składało się z małego przedpokoju z wieszakami w ścianie i swastyką na ścianie, dużego pokoju ze… stołem i szafą w różne napisy typu „Kocham Zośkę”, było duże okno z czerwonymi zasłonami, i kuchnia z płytą, czajnikiem elektrycznym, szafkami z ciemnego drewna z czerwonym wykończeniem i metalowym zlewem. Ściany były białe z napisami z „Main Kampf”, swastykami i żołnierzami pokazującymi Heil Hitler, podłoga w pokoju była z drewnianych poobijanych klepek a w kuchni z czarnych płytek sięgających do połowy wysokości ścian.
- To spadam – powiedział Arni wstając z kanapy
- Dziękuję pięknie, do zobaczenia
- Pa chłopaki
Zostaliśmy sami. Popchnąłem Andrisa na kanapę i zacząłem go namiętnie całować, ten jednak zaskoczony zaczął się opierać, miał akurat białą koszulę w kratkę zapinaną na kapsle, mogłem obnażyć jego tors jednym ruchem
- Od rana mi się chce ale ciągle ktoś nam przeszkadza – zamruczałem niskim seksownym głosem. Zacząłem lizać go po szyi i piersiach, byłem namiętny i łapczywy, spragniony jego ciała.
- Nie ruszaj mi się z miejsca – rozkazałem, wstałem, leżał z rozłożonymi rękami i przerażoną ale zadowoloną miną. Zamknąłem drzwi na dwa spusty i zdjąłem koszulkę wracając do niego. Złamał zakaz i się ruszył ale wyszło na dobre, położył się i rozłożył nogi. Usadowiłem się między nimi i wróciłem do jego torsu. Pieściłem językiem jego sutki, potem zacząłem lizać go po brzuchu, jego ręce wodziły po moich nagich plecach, dotykał moich pośladków – Mówiłem ci że masz zajebisty tyłek?
- Chyba tak… - oderwałem się na chwilę, zaraz jednak wróciłem do jego skóry, kiedy on rozpinał mi pasek ja lizałem jego pępek. Zsunął moje dżinsy, oparłem się na rękach i zrzuciłem spodnie na podłogę. Jęknąłem i polizałem jego podbrzusze, pieścił dłońmi moje biodra ale nagle jednaj ręka powędrowała na szczękę – Ała… poczekaj tygrysie…
- Andris! Nie przestawaj jestem napalony że hej
- Przepraszam…
Zszedłem z niego i usiadłem na skraju kanapy – Bardzo cię boli? – dotknąłem jego policzka
- Ała! Zostaw
- Nie chciałem, powinniśmy pójść do de… do lekarza
- Nie…
- Andris… posłuchaj pójdziemy do mojego kolegi… pójdziesz tam on cię zobaczy i obiecuję że nawet cię nie dotknie a jeśli będziesz się bał to w każdej chwili będziemy mogli po prostu wyjść. Będę cały czas z tobą i słowo honoru że bez twojej wyraźnej zgody nic nie zrobi. Zgadzasz się?
- No nie wiem…
- Jeśli tylko będziesz chciał wyjdziemy
- A to obejmuję tą… nagrodę
- Nagroda będzie jak pokażesz Sławkowi ząbka
- A…
- A on tylko sobie popatrzy, jeśli nie będziesz chciał to nawet nie będzie ci pakował do buzi lusterka
- Lusterko przejdzie…
- No to w takim razie nagroda na pewno będzie
- He he… Ała!
- Na razie dostaniesz przeciwbólowe… zaraz skoczę do apteki…
- Przed chwilą przyszedłeś ze sklepu
- To co? Jak cię boli to muszę iść
- Serio idziesz?
- No a co mam zrobić? Patrzeć jak cierpisz? Przysięgałem ci na dobre i złe, w zdrowiu i w CHOROBIE…
- Co ja bym bez ciebie zrobił?
- Sam poszedł
- O ile bym dał radę
- Dałbyś radę, tak naprawdę nie jestem ci do niczego potrzebny – mówiłem zakładając ciuchy – sam byś sobie poradził, i radziłeś sobie do puki mnie nie poznałeś. Teraz jesteś nałogowcem, miłość to uzależnienie, jedyne do czego mnie potrzebujesz to zaspokojenie swojej potrzeby… mnie. Niby można wyjść z nałogu ale to trudne, to tak jak z papierosami niby bez nich żyjesz a wręcz one cię wykańczają ale nie możesz bez nich żyć…
- Nie palę ale rozumiem
- Nie kombinuj, posprzątaj lepiej zanim wrócę, jak ci się będzie nudzić to możesz wyczyścić mi glany i umyć okna bo są syfiaste jak stara dziwka na Ukrainie, potem przegotuj ocet w czajniku tak ze dwie łyżki na szklankę wody, wylej i przegotuj wodę z sokiem z cytryny żeby nie śmierdziało. Posprawdzaj wszystkie szafki, szuflady i tak dalej, jak znajdziesz coś typu stare jedzenie czy zdechłe myszy, do woreczka i do kosza. Pozbieraj te cholerne pajęczyny bo jak znajdę jakiegoś pająka albo wejdę w to gówno to mnie chyba szlag trafi, nie zapomnij za meblami i pod meblami w ogóle to możesz poodsuwać wszystko z pół metra od ścian i tak zostawić bo będziemy malować
- Nie zadawaj mi tyle bo i tak już połowę zapomniałem
- lecę, daj dzióbka
Pocałowałem go i pobiegłem truchtem po jakieś tabletki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz