Nazajutrz zanim jeszcze sprowadzono Sparta i konie po które się upomniałem do Warlandii, musieliśmy wyjechać z obozu. Leo miał się spotkać z ministrami. Planował sobie udawać odwrót po czym uderzyć z innej strony aczkolwiek miałem wrażenie że nie wszystko mi powiedział. Myślę ze planował ich zaatakować już dziś bowiem kazał zabrać mi broń i dobrze ukryć.
Weszliśmy do surowego wnętrza czarnego pałacu w centrum stolicy Rawian. Wnętrza były puste i obszerne, meble niskie nie rzucające się w oczy, obrazy proste, żadnych bogatych zdobień, kształtów innych niż i kwadraty prostokąty, wszystko gładkie i ostre. Kolory ciemne stonowane albo wręcz przeciwnie odcienie białego. Posadzono nas przy stole z czarnego drewna z szklanym pokryciem. Postawiono przed nami wodę ale Leo zabronił mi wcześniej czegokolwiek jeść ani pić. Przyszło do nas troje Rawian. Wstaliśmy kiedy weszli
- Dzień dobry – powiedział twardo Leon
- Witam panów – odparł uprzejmie z fałszywym uśmiechem Rawianin w garniturze podając Leosiowi rękę lecz ten ani drgnął i jej nie przyjął – Em… - zawstydził się minister – więc... jestem ministrem spraw zagranicznych, nazywam się
- Chuj mnie to obchodzi do rzeczy
- to jest minister obrony narodowej – kontynuował niestrudzenie z uśmiechem – a to pan konsul
- Ja jestem ten skurwiel Leon a to mój kochanek. I co homofoby? Zatkało kakao? Tak, dobrze słyszeliście kochanek
- Yhm… radził bym panom trzymać to w tajemnicy, nasze prawo przewiduje za czyny… za… stosunek… em seksualny dwóch mężczyzn karę…
- Gówno mi zrobicie
- Proponował bym jednak w opinii publicznej poprzestać na miłości braterskiej…
- Ty tego nie zrozumiesz. Ty nawet nie jesteś człowiekiem tylko Rawiańskim ścierwem! Śmieciem tego świata! I homofobem! Nie kocham go jak brata, to całkiem co innego! Ty nigdy nikogo nie kochałeś!
- Jeśli pan zechce możemy o tym pomówić później – rzekł
- Do rzeczy! Wycofamy się, wracamy do siebie
- Miałem taką nadzieję… więc…
- Dogadaliśmy się tak?
- Tak. Po prostu… kamień z serca… myślałem że chcecie…
- Pogadamy o tym później
Nie wiedziałem co myśleć. Wyszliśmy z budynku, skierowaliśmy się w stronę parku po drodze dogonił nas minister spraw zagranicznych
- Idziemy na piwo? – zapytał Leo
- Bardzo chętnie panowie! Nie ma u nas wprawdzie takich barów jak w STG u ludzi czystej rasy ale znam w miarę dobre miejsce…
- Prowadź przyjacielu…
Ruszyliśmy przez park do dzielnicy slumsów. Tam minister zaprowadził nas do z pozoru obskurnej i zarzyganej knajpy. W środku było jednak całkiem przyjemnie. Wchodząc wzniósł dłoń pokazując trzy palce, barman skinął głową uśmiechając się. Zajęliśmy stolik w ciemnym kącie i dostaliśmy trzy kufle Rawiańskiego wstrętnego piwa smakującego jak szczyny. Ale nie piłem tak dawno że nawet mi to nie przeszkadzało, ważne że było zimne. Leośkowi zadzwonił komunikator
- Halo?!
- Gdzie ty kurwa jesteś?! – ledwo dosłyszałem, potem jeszcze jakieś krzyki aż w końcu Leo mu przerwał – Spierdalaj, mam cię w dupie! Jestem zajęty! – rozłączył się – Przepraszam
- Jestem Morf Gruk
- Leo
- A ja Andris…
- Miło panów poznać
- Jakich tam panów…?
- …was poznać… coś nas łączy - wyjął portfel i pokazał nam jakieś zdjęcie - to jest miłość mojego życia
- O kurwa ale masz brzydką dziewczynę – rzucił Leo sącząc piwo
- To mężczyzna
Leo się zakrztusił - Poważnie? Po pierwsze jesteś posłem i… po drugie czemu nosisz jego zdjęcie w portfelu?! Jakby się ktoś zorientował…
- Nic mi nie zrobią, od czego są łapówki?
- Ale… no dobra… Nie spodziewałem się tego
- Cóż… to dziennikarz. Przeprowadzał ze mną wywiad i… teraz robi to o wiele częściej, a przed serią pytań… he he…
Gadaliśmy aż skończyło się piwo
- Mój brat na mnie czeka – rzekł Leo
- Rozumiem – odparł minister, którego imienia i tak nie zapamiętałem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz