- To ja – powiedziałem po chwili niezręcznego milczenia
- Wiem – odparł - tak ci się przyglądam
- Co pedała nie wiedziałeś?! Prowadź
- A… Jasne… chodź…
Weszliśmy do jasnej sali, która jednak okazała się zwykłym pokojem. Całkiem dużym o szarych ścianach, czarnym biurku na końcu i roślinach po jego bokach. Z okien sączyło się jasno błękitne światło, przez środek pokoju był położony niebieski dywan. Na biurku stał miniaturowy model pięcio-świata i tablet
- No chodź, chodź słonko. Przecież cię nie zjem
Podszedłem bliżej, Anioła już nie było. Za biurkiem siedział młody mężczyzna o ciemnych włosach i pogodnej jasnej twarzy. Miał na sobie granatową koszulę.
- No no no… ale wyrosłeś Leoś!
- Przepraszam ale miałem z kimś rozmawiać, chyba z jakąś szychą… i tak się składa że śpię i…
- Ależ nie lękaj się mój maleńki, dla ciebie mogę nawet zatrzymać czas w tamtym świecie…
- Ty… ty jesteś…?
- Jestem twoim stwórcą mój śliczny… siadaj
Nagle kiedy się odwróciłem za mną stało krzesło. Otrząsnąłem się i usiadłem. Siłą woli przysunął je do biurka
- Haha! - roześmiał się widząc moje przerażenie, miał prześliczny uśmiech, taki przyjazny że od razu każdy by go polubił – Nie bój się, mówiłem już że nie zrobię ci krzywdy. Jesteś dla mnie zbyt cenny
- To ty w ogóle istniejesz?
- Ty w ogóle istniejesz?! No a kto? Kto tu siedzi?!
- Myślałem że będziesz starszy…
- Jakiś ty uroczy… sam powiedz, gdybyś był wszechmogący jak byś chciał wyglądać?
- No prawda…
- No… Powiedz jak ci się żyje?
- Och… trudne pytanie…
- Powiedz mi… kochasz swojego Andris ‘a?
- Tak! Nic mu nie rób!
- Nic mu nie zrobię!!! Broń Boże! A no tak to ja… He he! Nie zrobię mu krzywdy… pytam czy jesteś zadowolony że ci właśnie jego dałem?
- Och tak! Ale myślałem że nie lubisz gejów…?
- Ja kocham wszystkie moje dzieci. Niektóre ich czyny zasługują na karę. Ale cóż wy złego widzicie w miłości? Czy to ważne kto z kim? Nie podobają mi się ci którzy innych bez powodu poniżają czy prześladują. Do tego macie dwa powody, gdy ktoś was krzywdzi lub kogoś słabszego od siebie. W ów czas tylko wolno wam się obrażać czy użyć przemocy
- Rozumiem. Mogę wiedzieć po co mnie wezwałeś?
- Chciałem cię ostrzec moje dziecko…
- Więc to jeszcze nie koniec?
- Niestety masz rację. Zabiłeś tylko jedno z jego wcieleń. Opętał silnego delikwenta, na tyle silnego że był w stanie zmieniać postać i teleportować. Rozjuszyłeś go… chciałbym wam pomóc ale chcę żeby ludzie uwierzyli w siebie. Żeby nie czuli się tacy bezsilni. Ty miałeś pokazać im że jako zwykły człowiek, uratujesz świat – trącił kciukiem Oth, wprawiając w ruch wszystkie pięć światów. Nie mogłem się napatrzyć…
- Podoba ci się? Który lepszy ten czy prawdziwy?
- Prawdziwy… ale niesamowite zobaczyć to wszystko w takiej formie
- W waszym świecie to nie wykonalne. Fizyka nie pozwoli żeby stworzyć model w którym światy zachodzą na siebie jak w rzeczywistości. Chyba że w przestrzeni między portalowej… ale jeszcze wszystko przed wami, nauka dopiero się rozwija… Cóż… - wstał od biurka i podszedł do mnie. Też wstałem, uśmiechnął się
- Daj mi rękę…
Wyciągnąłem dłoń a on ujął ją w swoje. Poczułem jak drętwieje i ręka
- Teraz jesteś najpotężniejszym człowiekiem w całym pięcio-świecie mój kochany
- Tak. Czuję…
- To dobrze. Musisz być tak dzielny jak dotychczas. Musisz dać nadzieję ludziom, bo nasz świat zbłądził…
- Zrobię co mogę…
- Trzymaj się z bliskimi a nie pozwolę żeby coś im się stało, żeby cię skrzywdzili albo zdradzili… - puścił moją dłoń – musisz to wygrać! – wziął mnie za barki – Jestem z ciebie dumny… wierzę że dasz sobie radę – pogłaskał mnie po policzku i pochylił moją głowę – A teraz idź i walcz… będę zawsze przy tobie, nie patrz w niebo ani nie szukaj w świątyniach, jestem w twoim sercu, pamiętaj o tym gdybyś czegoś potrzebował. I pamiętaj że cię kocham, masz też na ziemi swoich bliskich którzy cię kochają możesz na nich polegać. Aha i wyślę za tobą kilku Aniołów, będą was strzec. Powodzenia – powiedział i pocałował mnie w głowę. Poczułem jak tracę przytomność, dalej była tylko ciemność…
Uderzyło mnie świeże powietrze, miało lekko słonawy zapach… usłyszałem szum morza a kiedy wróciła mi kontrola nad ciałem poczułem jak ktoś całuje mnie po ramieniu
- Andris mógłbyś mnie nie gwałcić gdy śpię?
- Co? Wcale cię nie gwałcę, to już nie mogę cię pocałować?
- Żarto… czemu wszystko się rusza?! – poczułem że się kołyszę
- Nie krzycz tak… - szepnął – jesteśmy na łodzi. Obudzisz innych
- Trans w którym dowiem się jak pokonać demony, tak to miało być?
- Yyy… tak, tak było coś takiego w przepowiedni, a mogę wiedzieć dlaczego pytasz koteczku?
- Wierz lub nie ale właśnie byłem w czyśćcu i widziałem się z Nim, no wiesz… Nim! Rozmawialiśmy
- Wierzę ci kochanie, jesteś wybrańcem. O czym rozmawialiście? Powiedział co masz zrobić?
- Nie… nie do końca. Gadaliśmy o tobie, On pytał czy cię kocham… powiedziałem że tak i żeby nic nie zmieniał. Obiecał, że nie pozwoli wam zrobić krzywdy, tobie, Spartowi i Jucel. Wziął mnie za rękę i dał mi siłę, nie wiem czy to piąty czy może coś jeszcze silniejszego ale czuję się jak po heroinie. Potem powiedział że jestem nadzieją ludzi i mam im udowodnić co potrafi osiągnąć zwykły chłopak. Pocałował mnie w głowę i… jestem!
- A co z Lucjanem?
- Zabiłem tylko jedno z jego silnych wcieleń. Opętał takiego jak ty, który dobrze posługiwał się piątym i nauczył zmieniać postać i przemieszczać ponad światami…
- Dał jakieś wskazówki?
- Mówił że… mam się trzymać z wami, i posłał za mną kilku Aniołów żeby nas strzegli
Andris spojrzał na śpiących ludzi, ja też zerknąłem. Byliśmy na długiej łodzi, spaliśmy w objęciach, miałem na sobie te ciuchy co wcześniej ale na nogach glany i skórę z chyba wilka z futrzanym ciepłym kapturem, Andris też ale nie ciemno szarą jak ja a brązową. Obok nas spali trzej mężczyźni z brodami, w skórach z toporami, normalnie wikingowie!
- Ale – próbował się nie udławić Andris – śpią haha! Jak Aniołki!
Wybuchliśmy śmiechem, budząc rudego
- Co psy lądowe? Wstały? To do wioseł! Która?
- Piąta – stwierdził Andris zerkając na koma
- Dobra… to stawiać żagiel! – wrzasnął
- Andris – szepnąłem – gdzie płyniemy?
- Do Szwecji, Spart to wymyślił
- Co tam za gadanie szczury lądowe?! Do roboty!
- Ładne mi anioły – mruknąłem sam do siebie. Nagle poczułem na policzku spierzchnięte usta Andris ‘a, wyglądał pięknie… Miał wilgotną od potu i mgły skórę, dziś bardzo wyraziście błękitne oczęta i włosy w kiepskim stanie do tego w nieładzie. Uśmiechał się. Było cieplej z godziny na godzinę. Ciągnąłem już te wszystkie sznury z niemałą wprawą, wiedziałem już gdzie co jest. Od pracy robi się jeszcze goręcej. Moja skóra leżała na pokładzie. Postawili mnie na dziobie i kazali obserwować horyzont, żebym trochę odsapnął. Zasuwaliśmy jak strzała z kuszy! Łódź była długa a wąska, żagiel w biało czerwone pasy wydęty od mocnego wichru, ciągnął nas do przodu. Na dziobie był wyrzeźbiony smok. Trzymałem go za rogi i wisiałem tak wychylony za krawędź łodzi. Po jakimś czasie mi się znudziło. Słońce grzało, zdjąłem koszulkę i usiadłem na rufie okrakiem trzymając się za rogi smoka. Kiedy w końcu wypłynęliśmy z dala od lądu. Przyszedł mnie zmienić rudy wiking a ja usiadłem z innymi do jedzenia. Nie wiem co to było i nie chcę wiedzieć ale smakowało okropnie. Byłej jednak tak głodny że zjadłbym no… nawet to co nam dali. Potem dopiero zwymiotowałem za burtę. Oczywiście Andris zaczął się nade mną rozczulać. Kiedy sobie coś tam gadał wytrzymałem ale kiedy mnie objął i położył łapy na moim brzuchu, odwinąłem się i zdzieliłem go po twarzy.
- A! Za co?!
- Nie tam!
- Co???
- Nie po żołądku…
- Ah… przepraszam kochanie…
- I przestań ze mnie robić… ciepłe kluchy!
- Ja tylko w przeciwieństwie do ciebie misiaczku umiem wyrażać uczucia!
- Tylko nie misiaczku! Zaraz się zrzygam tęczą!
- W końcu jesteś gejem…
- Nie jestem gejem!
- W połowie. Jesteś
- To mnie nie śmieszy. Przestań się szczerzyć, bo cię zaraz wypierdolę za burtę! – Warknąłem i osunąłem się na ziemię trzymając dłonie na brzuchu – Daleko jeszcze?
- Dopiero co wypłynęliśmy, kot… Yyy… Leo
- Dasz mi buzi? – podpuściłem go. Wiem jestem wredny. Andris zbliżył się i zaczął mnie całować… ale długo to nie trwało, nagle jęknął odsunął się i splunął – Fuj!
- Haha! Masz za swoje!
- Co ja ci zrobiłem?
- Nic. Kocham cię
- Leoś…?
- Tak?
- Lepiej ci?
- Nie
- Może spróbuj się przespać… - Dotknął mojej dłoni. Westchnąłem, byłem ostatnio wiecznie niezadowolony a przecież szło całkiem dobrze. Przynajmniej wszyscy wciąż byli cali i zdrowi. Spart zarzucał mi że zachowuje się jak nastolatka z niezłą huśtawką nastroju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz