środa, 23 marca 2016

Rozdział 6 cz.3

Leo zaczął się oczywiście rzucać. Dla świętego spokoju pozwoliłem mu się wyrwać - Głupi jesteś?! - warknął tym razem trochę ciszej - Ja stąd idę! - zaczął wstawać
- Co? Gdzie?
Próbowałem go chwycić ale umknął mi w ostatniej chwili, niechętnie wyszedłem spod koca i poczłapałem za nim... boso... nagle odruchowo cofnąłem stopę przed czymś ostrym, było za późno  - Kuuurrrrrwa twoja mać! Leon!!! - tym razem to on do mnie skoczył i przyłożył dłoń do ust - Co???
- Mhmhn...
- Co tu tak mokro? Zlałeś się czy co kurwa
- Nie to krew... Ała... stanąłem na coś
Leo schylił się i po chwili szukania czegoś po omacku podniósł spory kawałek szkła
- Pójdę po strażnika, wezmą cię do pielęgniarki - mruknął
- Nie!!! Nie... to Rawscy! Jakbyś nie wiedział co mi zrobią jak się dowiedzą że nie nadaję się do pracy...
- Cholera... Że też ty zawsze musisz coś..! Och, Andris nieszczęście ty moje... - powiedział obejmując mnie. Ktoś z kopa otworzył drzwi do baraku i zaczął się drzeć w nieznanym mi języku - na ziemię - szepnął Leo - szybko!
Usłyszałem strzały, serię z karabinu, zdążyliśmy się położyć.
- Jak zwykle... - westchnąłem gdy Rawianin wyszedł. Ludzie najpierw zaskoczeni i spanikowani teraz rozmawiali ożywieni o tym co się stało
- Co jak zwykle?
- Musisz mnie ratować
- Daj spokój, chodź... pomogę ci wstać. Bardzo boli...?
- Cholernie
- Uch... Spartan! Spart!!
Usłyszałem jak ktoś zeskoczył na ziemię i poszedł w naszą stronę
- Rany, co wy się tak  drzecie?!
- Ma ktoś cokolwiek co się nada na opatrunek? - zawołał Leo - Ejj! Mamy rannego... Halo?!
- Ja nie mam no... - mruknął ktoś przechodząc.
Dowlokłem się do koji i usiadłem na skraju.
- Ała! Złaź z mojej nogi!! - wrzasnął ktoś kopiąc mnie w plecy
- Przepraszam... nie chciałem
- Ludzie co się z wami stało - wyszeptał Leon patrząc na tych wszystkich zagubionych, nie wiedzących co robić Warlandczyków.
Znowu ktoś przyszedł nas uciszyć, tym razem pośród strzałów z broni usłyszałem kilka rozdzierających krzyków.
- O kurwa! - warknął Spart biorąc mnie pośpiesznie za rękę i przekładając ją sobie przez kark - Trzymaj się - powiedział i ruszył w nieznanym mi kierunku. Desperacko próbując za nim nadążyć ciągle się o coś, albo o kogoś potykałem. Ludzie zaczęli bić się ze strażnikami, lecz nie mieli szans z karabinami. Spart położył mnie na ziemi, byliśmy na zewnątrz ale prawie tego nie zauważyłem, było tak ciemno i zimno jak w baraku, tylko trawa mokra - czołgaj się! - szepnął, chwytając mnie za zdrową kostkę - Do przodu, jazda!
Powoli zacząłem pełznąć na przód
- Szybciej! Nie bój się! Jestem cały czas za tobą, trzymam cię! Nie bój się! Dalej! Jestem za tobą... jestem tu...
Serce waliło mi jak młotem, cały czas strzelali mi za plecami
- A Leon?!
- Zaufaj mi... nie zatrzymuj się! Nie stawaj! Czołgaj się!
- Nic nie widzę!
- Nie bój się, jestem z tobą, idź do przodu
Nie wiem ile to trwało ale zdążyłem się zmęczyć, kiedy usłyszałem - Stać! Stać!
- Nie zatrzymuj się! - warknął cicho szwagier - To nie do nas, oni nas nie widzą!
- Stój bo strzelam!!!
Strzał
Krzyk
- Andris! Słuchaj przyjacielu, widzisz te druty?!
- Tak... Tak widzę!
- Pod nimi... przeczołgamy się pod nimi! I... posłuchaj, jak tylko będziesz po drugiej stronie to biegnij! Biegnij i na pod żadnym pozorem się nie zatrzymuj! Nie oglądaj się na mnie!
- Tak...
- Będę kawałek za tobą, dogonię cię!
- Dobrze
Dotarliśmy do drutów, zaczęliśmy grzebać w piachu pod płotem, w końcu podkop był gotowy
- Idź pierwszy - rozkazał Spart
- Co z Leośkiem???
- Zaufaj mi - powtórzył
- Nic mi to nie mówi!
- Proszę... zaufaj mi... Biegnij!!! No już!
Przeczołgałem się szybko pod płotem, Spartan mnie popychał. Wstałem po drugiej stronie i ruszyłem biegiem. Po kilku metrach zorientowałem się że nie słyszę za sobą kroków. Odwróciłem się i zobaczyłem Sparta szarpiącego się pod płotem. Księżyc wyłonił się spod chmur i zrobiło się ciut jaśniej. Wahałem się ale ostatecznie rzuciłem się z powrotem ku niemu. Wplątał się w drut kolczasty włosami. Usłyszałem strzał. Pomogłem mu się wyplątać wstaliśmy, spojrzałem na drut, został na nim ślad po nas - ciemne włosy, a na piachu moja krew. Kolejne strzały wznieciły kurz obok moich nóg. Spart opamiętał się pierwszy chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Cały czas te strzały i krzyki! Krzyki i strzały! Nieprzenikniona ciemność którą rozświetlał tylko ogień karabinów jak burza! Ostry Rawiański język i przerażające krzyki Warlandczyków.
Wbiegliśmy między drzewa, słyszałem czyjeś kroki, ktoś nas śledził! Kluczyłem między drzewami nagle usłyszałem strzał. Poczułem jakieś szarpnięcie przy nogawce od spodni i ciepło... Straciłem Sparta z oczu! Jak mogłem go zgubić?! Nie! Kolejne strzały. Nie we mnie tym razem. Nagle potknąłem się o coś i upadłem. Wstrzymałem oddech i leżałem nieruchomo w zaroślach. Ktoś przebiegł bardzo blisko. Miał ciężkie buty, to nie Spart... Wiedziałem, że wróci... usłyszy że mnie nie ma i wróci, z drugiej strony pewnie nas gonią... Wstałem szybko i skoczyłem na niego. Powaliłem go na ziemię, wyrwałem karabin i wycelowałem w głowę - Nie! Nie! - krzyczał z Rawskim akcentem - Mam dzieci! Błagam!!! Tiwere!
- Co to znaczy tiwere?! - zapytałem z agresją
- Praszam...? Praszam, tiwere...
- Przepraszam? - trochę łagodniej zaproponowałem
- Tak, tak, tak praszam...
- Za co?
- Na rmekfh rkilfh y! Na kraoth! Derhh!!!
- Mówże po ludzku świnio!
- Ti-i-were... - załkał zrozpaczony
- Nic mi po twoich przeprosinach, muszę cię zabić
- Ne! Ne! Tiwere! Na... Ja... być... zabić... wy nie zrobić...
- Co kurwa?!
- Ja... nie zabić... Y ne rkilhf na!
- muszę... - powiedziałem odwracając wzrok, nagle podbiegł do mnie Spart, wyrwał mi karabin i strzelił do Rawianina
- Bogowie! - przestraszyłem się
- Cichaj! Idziemy dalej - mruknął przeszukując zwłoki, przypiął do kieszeni na piersi dwa granaty, rzucił mi jego buty a sam włożył pasek z kaburą w której był rewolwer i naboje, oddał mi karabin. Kończyłem ubierać buty kiedy poczułem dłoń na ramieniu - Gotowy?
- Tak, już - wyprostowałem się i spojrzałem na Sparta
- Jak się czujesz? - zapytał mierząc mnie wzrokiem
- W porządku - pokiwałem głową
- Musimy iść... później obejrzymy twoją nogę...
- Spoko, dam sobie radę
- To idziemy...
- Spartan?
- Tak?
- Co z Leośkiem?
- Pytasz setny raz o to samo
- Trzeci. Co z nim?
- Ja... myślałem, że do nas dołączy
- Myślałeś?! On w ogóle wie gdzie jesteśmy?! On w ogóle...
Położył dłoń na moim ramieniu, przyciągnął do siebie i mocno przytulił - Spartan!! Co chcesz do cholery przez to powiedzieć?!
- Zaufaj mi, gdyby coś mu się stało to bym to wyczuł
- Mówiłeś mu coś?
- Sam nas znajdzie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz