Kiedy następnego dnia odwiedziłem szpital, zastałem Sparta i Andrisa śmiejących się razem. Kiedy wszedłem na salę wciąż z uśmiechami na pyskach spojrzeli w moja stronę
- Leoś… - Spart spojrzał na mnie stęskniony – no chodź do mnie, co tak stoisz? – między czasie spojrzał na Andrisa i na drzwi, ten skinął głową i wyszedł. Usiadłem na skraju jego łóżka i padliśmy sobie w ramiona. Po dłuższej chwili, z trudem odsunąłem się od niego
- Spart - nie mogłem wytrzymać żeby o to nie zapytać - Pamiętasz co robiłeś przez ten czas?
- Nie... - odparł
Ulżyło mi, ale musiałem zachować pozory
- Szkoda - westchnąłem - nie wiadomo co z innymi których zabrali…
- Nic nie pamiętam… ale Andris mówił, że byłem opętany, a ty mi pomogłeś. Na ciebie zawsze można liczyć, bracie
- Od tego jest rodzeństwo… nie wiem czy mówiłeś prawdę ale twierdziłeś wtedy, że od nich uciekłeś
- Naprawdę nie wiem…
- Jak się czujesz?
- Dobrze… chyba…
- Twój pies… się na mnie obraził i został wilkiem - zaśmiałem się
- Uciekł?
- Tak
- No trudno… coś wymyślimy… a twój kot?
- Mówiłem… aha nie pamiętasz! Nie żyje...
- O… Przykro mi. Mówili że za cztery dni mnie wypiszą
- To dobrze. Martwiłem się o ciebie
- Na twoim miejscu pewnie też bym się martwił… ale już dobrze… niedługo wrócę do domu…
- Jak tylko dojdziesz do siebie, musimy się dowiedzieć kto ci to zrobił… i innym! Jak się tu dostali i dlaczego tak zrobili…
- Możemy spróbować…
- Skoro jestem cholernym wybrańcem to muszę
- A ja jestem bratem cholernego wybrańca…. Haha!
- Spart? Tak właściwie to co o nim myślisz? O Andrisie
- Wiesz… to twoje życie nie mogę za ciebie decydować... Zakochałeś się?
- Jeszcze sam do końca nie wiem…
- Hmm… Więc jednak mu się udało…
- Co?
- No przecież od początku cię podrywał… Dobra, po pierwsze Ferko cię zabije, po drugie słabo się znacie nawet jeśli od czterech lat, po trzecie i najważniejsze… jeśli go kochasz… to weź go do domu, powinniście pobyć razem, poznać się lepiej…
- Chyba masz rację…
- Albo jedź z nim gdzieś… W trudnych warunkach najlepiej się przekonać jak sobie poradzi z problemami, czy cię będzie szanował, jak zareaguje na twoje błędy, czy przyzna się do swoich, będzie się tobą wysługiwał czy starał ci pomagać… no i zbliżycie się do siebie…
- Nie jesteś zazdrosny? – zapytałem, nie chciałem ranić brata, a może bał się że dla Andrisa porzucę jego? Spart przytulił mnie i zaczął głaskać po głowie – Mój Leoś… pamiętam jak byłeś mały… ale urosłeś do cholery i masz swoje potrzeby, także miłości, niekoniecznie braterskiej… Po za tym gdyby trzymać ptaszka cały czas w klatce, tylko dla siebie nigdy nie zobaczy się jak on lata… mam nadzieję, że całkiem o mnie nie zapomnisz…
- Nigdy! To nic nie zmieni!
- Zobaczymy… ważne żebyś był szczęśliwy. Idź pogadaj z nim!
- Dobra…
Wyszedłem do Andrisa, ten opierał się o ścianę i gdy mnie zobaczył spojrzał na mnie pytająco, uśmiechnąłem się.
- Chodź na chwilę… - wziął mnie za ramię i poprowadził w jakiś korytarz gdzie nie było ludzi, parzyłem na niego zdezorientowany. Był strasznie spięty jakby się czegoś bał, zbliżył się i zaczął szeptać – Przez ostatnie dwa lata bardzo źle się działo… ci ludzie którzy porwali Sparta to demony, nie wiem jak się tu dostali ale musisz stąd uciekać, chodzi im o ciebie! Chcieli cię wykończyć, gdyby twój brat nie był na tyle silny, że uciekł… chcieli żebyś się załamał, żebyś był słaby, jesteś wybrańcem… rozumiesz?
- Tak! Ale…
- Będziemy z tobą… nie bój się, to oni boją się ciebie! Ale zrobią wszystko żebyś ich nie zniszczył będą się bronić. Załatwiłem już co trzeba i… wziąłem rozdzielenie z Ferko
- Co to rozdzielenie?
- Partnerzy mogą się rozejść… po śmierci jednego z nich drugi zostaje porzuconym tak samo jeśli wyjątkowo się nie dogadują mogą wziąć rozdzielenie, wtedy mogą żyć samotnie albo dobrać się z innym porzuconym bądź rozdzielonym
- Ale…
- Twoim partnerem nadal będzie Spart, chociaż potem jak się nauczysz... zresztą nie ważne!
- Dobra ale co teraz? Gdzie niby mam uciekać?
- Raczej nie osiądziemy gdzieś na stałe, możesz już zaczynać się pakować
Większość ciuchów moich i Sparta zmieściła się do dwóch torb które wrzuciłem na mojego konia Atlasa, tak jak oba miecze i inne narzędzia czy broń, drugi koń - Posejdon Sparta otrzymał siodło, koce i jedzenie. Wziąłem mocny łańcuch i pasek mojego brata, a także chustkę i nóż i poszedłem po Szarika. Wyszedł jak zawsze po jedzenie, zagwizdałem na niego a kiedy przybiegł i chciał mi wyrwać chustkę rzuciłem w niego łańcuchem, zawył i chciał uciec ale się zaplątał. Skoczyłem ku niemu i zapiąłem mu pas na szyi, do niego przypiąłem drugi koniec łańcucha do pyska włożyłem mu chustkę i zawiązałem za głową żeby mnie nie pogryzł. Sporo się namęczyłem żeby przyprowadzić go pod dom. W końcu przypiąłem go do siodła, wspiąłem się na pegaza i ruszyłem powoli w górę doliny. Zadzwoniłem do Andrisa po dalsze instrukcje
- Tak? – odezwał się jak zwykle miłym aczkolwiek dziś wyjątkowo zmęczonym głosem
- Yhm… jestem gotowy
- Chcesz już jechać?
- Znaczy… wiesz… mogę…
- Nie ma problemu… możemy w każdej chwili, to gdzie jesteś?
- Na wyspie, zobaczysz mnie
- Uh… - wyraźnie mu się nie chciało – zaraz będę…
Jego pegaz zwał się Demeter, była to siwa klacz. Rozpoznałem ją z daleka, Andris wylądował kawałek ode mnie, nie chciałem już męczyć koni i podbiegłem do niego na nogach. Chwyciłem wodzę Demeter i pogłaskałem ją po pysku – Hej, koniku… - spojrzałem na jeźdźca, miał podkrążone oczy, i nie wyglądał na zadowolonego
- Andris, przepraszam, że musiałeś się fatygować…
- Nie, to nie przez ciebie… - zszedł z konia, przeszły mnie jakieś dreszcze kiedy stanął naprzeciw mnie
- wiesz Ferko dał mi popalić na koniec
Jego klacz miała na plecach dwa worki i miecz przy siodle, w kieszeni jednego z plecaków siedział kotek… mały, rudy…
- masz kotka???
Andris się uśmiechnął – Tak… Miler… chcesz go pogłaskać?
- No…
Wyjął go ostrożnie i podał mi na ręce, kiedy nasze dłonie się zetknęły, znowu poczułem te jak to mówią motyle w brzuchu…
- Zwierzaki mnie lubią…
- A tak! Coś słyszałem… Pomógłbyś mi z psem?
- Jasne, co z nim?
- Chodź zobaczysz…
Poszliśmy do moich koni i Szarik zaczął się do mnie rwać, szarpał tak mocno że aż koń nie mógł ustać.
- Chyba cię nie lubi… - podszedł do niego dał mu powąchać rękę i pies się uspokoił

- Właśnie widzę – delikatnie zdjął mu chustkę i obrożę
- Musiałem go na siłę wyciągać z lasu
- Mhm… - głaskał go – pewnie dlatego że nie ma Sparta?
- Tak myślę…
Skinął głową po czym usiadł na trawie i położył sobie psa na kolanach – chodź… - poklepał trawę obok siebie. Usiadłem obok, wahał się ale w końcu ujął moją dłoń, położył na grzbiecie Szarika i szybko cofnął swoją. Czułem za razem strach jak i pragnienie żeby dotknął mnie jeszcze raz. On chyba też. Po dłuższej chwili, chwycił moją rękę, zrzucił psa ze swoich kolan a moją dłoń z jego grzbietu przełożył na swoją klatkę piersiową, byłem przerażony a zarazem właśnie tego chciałem, kiedy upewnił się że jej nie cofnę puścił moją dłoń i przesunął swoją na moje ramię a potem na policzek, moja powędrowała na jego kark i przyciągnęła go do mnie, przymknąłem oczy czekając aż mnie pocałuje. Pocałował mnie w usta i cofnął się. Ja trzymając ręce na jego barkach zacząłem go namiętnie całować, najpierw chciał mnie odepchnąć ale w końcu przestał z tym walczyć i zatrzymał dłonie na moich ramionach, w końcu rozchylił lekko wargi, i tym razem nie przestał kiedy poczuł mój język w ustach. Tym razem zresztą byłem delikatniejszy i nie dręczyłem go zbyt długo, już po kilku sekundach odsunąłem się, raz jeszcze musnąłem jego wargi i usiadłem obok niego. Był czerwony na twarzy ale uśmiechał się.
- Nie umiem się całować… - zaśmiał się nerwowo
- Mi się podobało… - powiedziałem nie pewnie
- Ty chyba już nie raz to robiłeś…
- Z mężczyzną nie… - odparłem ale po chwili przypomniało mi się co wyprawiał opętany Spart i zrobiło mi się niedobrze
- Musimy kiedyś do tego wrócić ale to nieodpowiednia pora… - nie wiedziałem o co mu chodziło ale skinąłem głową i pojechaliśmy. Portal zaprowadził nas gdzieś na pustynię ale było raczej chłodno
- Gdzie jesteśmy?
- W stanach…
- Na zachodzie?
- Tak… znasz kulturę Staro Ziemską?
- Sporo oglądałem, czytałem…
- To tak jak ja
- Jedźmy do Wyoming…
- Możemy jechać, co cię tak tam ciągnie?
- Chciałbym zobaczyć Brokeback…
- Romantyk z ciebie…
- A żebyś wiedział!
- Podobno gdzieniegdzie są tu jeszcze dzikie konie
- Tak?
- Tak można by takiego złapać, po ujeżdżać
- A nie wolałbyś po ujeżdżać czegoś innego? A raczej kogo?
- Eh… przestań…
- Co, passe?
- Słucham?
- Andris… no co z tobą?
- Wiesz… ja… w sumie to jestem… jestem prawiczkiem…
- A… aha… więc… nie… jeszcze się nie kochałeś?
- No nie…
- I pewnie jeszcze całowałeś się pierwszy raz ze mną?
- T-Tak…
- To czemu dopiero teraz mi mówisz?! Och… Andris… gdybym wiedział to bym się inaczej zachował, dobrze, że w ogóle się przyznałeś…
- Nie przeszkadza ci to?
- Nie, wręcz przeciwnie, jestem dumny że właśnie ze mną chcesz… no mieć ten pierwszy raz…
- I każdy następny. Myślę tylko i wyłącznie o stałym związku
I z tym właśnie nie mogłem się pogodzić, a co jak mi się znudzi? Zawsze miałem dziewczynę góra na dwa trzy miesiące…
- Gdzie będziemy teraz mieszkać?
- Powinniśmy stale się przemieszczać, będziemy gdzieś wynajmować albo spać w namiocie
- W namiocie???
- Nawet o tym nie myśl! Zrobimy to dopiero po ślubie...
- Co?!
- Coś ci się nie podoba?
- Jakim ślubie?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz