środa, 24 lutego 2016

Rozdział 15 – powrót gangstera

Barwy Warlandii, czarne spodnie i glany, zielona koszulka z czarną gwiazdą… Spart wziął swoje glany, dżinsy i białą koszulkę z czarno zielonym napisem Warlandia nad „i” zamiast kropki była gwiazda. Pod rękę wziął kij bejsbolowy
- Myślisz że cię wpuszczą z tą pałą?
- Nie, ale po meczu będziemy się bić. Zostawimy broń gdzieś tam…
- Co wziąć?
- Mogą być kastety i wszelkie tępe narzędzia, nie można tylko broni palnej i białej. Kuzia pożyczy ci pałę
Wtem do pokoju wszedł Andris
- Zbieracie się już? Spart… po co ci to? – zapytał Andris patrząc na jego oręż przerażony
- Co? – zapytał chowając kij za plecami
- Chyba nie będziecie wszczynać jakiś zamieszek na stadionie…?
- Nie – odpowiedział Spart bez mrugnięcia okiem – na stadionie nie
- A-ale…
- Tak, tak. Dobra, dobra. Idziemy już. Cześć szwagier!
- A-ale…
Na ulicach Imperium było wielu kibiców Warlandii ale z Imperium. Gdyby Rawianie mogli pewnie by ich za to ukarali, ale reszta pięcioświata byłaby wściekła. Było wokół słychać mnóstwo przyśpiewek różnych klubów nigdy jeszcze ulice Rawill nie były tak głośnie i kolorowe.
- Leoś?!!! – odezwał się za mną niski głos
- Łysy… - niemal wyszeptałem, kiedy łzy napłynęły mi do oczu na widok przyjaciela z mafii. Ten zamknął mnie w swoim niedźwiedzim uścisku tak żebym usłyszał jak trzeszczą mi żebra – stary… tyle lat – odsunął mnie wciąż trzymając za barki – mordo ty moja… - złapał mnie brutalnie za szczękę i przechylił moją głowę – Kto ci tak ryło przeorał? – zapytał z czułością
- Długa historia…
- Nie wątpię… Fajna koszulka… – powiedział, spojrzałem na swoją koszulkę a potem na jego czarną z czerwonym Raweńskim łbem.
- Rawill…? Zawsze byłeś przeciwko systemowi…
- Leo ja…
- Nie tłumacz mi się tylko to zdejmuj!
- W pewnym sensie zostałem do tego zmuszony…
- Łysy… nie będę się na ciebie wściekał bo się nie widzieliśmy sto lat ale pamiętaj co mi przysięgałeś…
- Pamiętam – powiedział zdejmując i rzucając na ziemię koszulkę, splunął na nią zamaszyście.
- To mój brat Spartan – wskazałem mu go – a to nasz ziomek Kuzia, nie za dobrze mówi… jest z Rosji
- Miło mi… Łysy jestem
- Widzę – powiedział Spart – a jak się nazywasz?
- A chcesz w ryj?
- Ładne imię…
- Co?
- Nie ważne…
Zostawiłem ich na chwilę widząc ludzi malujących sobie barwy bojowe – Mogę? – zapytałem nieśmiało. Ci dopuścili mnie do farby, zamoczyłem jeden palec w czarnej drugi w zielonej i wróciłem do mojej zgrai. Wziąłem Łysego pod brodę – chodź tu… - zmusiłem go żeby się pochylił i narysowałem na jego policzkach barwy Warlandii – Ślicznie…
- Idziesz na ustawkę po meczu? – zapytał Łysy
- Wszyscy idziemy – powiedziałem
- Też bym poszedł…
- Ale…?
- Jak mnie znajdą ci goście…
- Człowieku! Kiedyś byłeś dla mnie najsilniejszy na świecie, wszyscy się ciebie bali, przy tobie wiedziałem że nikt nam nie podskoczy a teraz ty się boisz?
- Zabili chudego – powiedział odwracając wzrok
- Nie…
- Nie poznałbyś go… skopali  go i zostawili. Zabraliśmy go do szpitala i tam go podtrzymali kilka dni a potem padł z wycieńczenia. Siedziałem przy nim prawie cały czas… powiedział… mały… nie daj się im… nie bój się, będę przy tobie ty pierdoło… jeszcze kiedyś mafia powstanie… z popiołów… i… i… Leo wróci do nas… zobaczysz…
- Tak mi przykro Łysy… bliźniaki podobno bardzo przeżywają śmierć rodzeństwa…
- Przywykam już do tego…
- Radzisz sobie?
- Taa…
- Byłem ostatnio u Eda…
- Co u niego?
- Jak na niego to w porządku
- Jolka została przedszkolanką, uwierzyłbyś?
- Nie! Ta Jolka? Jolka the killer?
- Tak, nasza płatna zabójczyni, psychopatka, i najładniejsza panna po tej stronie Unii Galaktycznej marnuje się wśród dzieci…
„ Tym Warlandię kocham mocniej” – wydarło się po chwili z gardeł setek kibiców. Hymn Warlandii
- Im dłużej tęsknię do niej – usłyszałem Sparta, nikt tak jak on nie rozumiał tych słów – Kraj mój miły, mój kochany, dziki i nie pokonany!!!
„Świat uczynić swoim możesz, lecz mej ziemi mieć nie będziesz!
Warlandzkie oczy czarne, policzone twe dni marne!
My się nigdy nie poddamy, swego nie oddamy!”
Mecz się rozpoczął. Rzucono flaka na środek boiska, i zaczęli odliczać na wyświetlaczu dziesięć sekund, Rawianin złapał piłkę i rzucił się między naszych broniących Rawskiej połowy, złapali go we trzech i odebrali flaka, cztery sekundy, ruszyli w stronę białej linii i… jednak Rawscy zdobyli pierwszy punkt, ich kibice się ożywili. Ale Warlandczycy po chwili ich zagłuszyli motywując naszych którzy już stracili kolejny punkt, bo piłka nie szła od nowa na środek boiska, po prostu co dziesięć sekund odnotowywano jej położenie. 2:0…
- Warlandia!!! Warlandia!!! – wrzeszczeliśmy
- Idą w bój!!! – wrzasnąłem na cały głos słowa starej Warlandzkiej piosenki – O! Idą w bój tak młodo – odpowiedzieli mi sąsiedzi a po chwili wszyscy dołączyli – Idą! Idą! Pójdą! Zginą! – przyspieszyli tempo i zaczęli klaskać – Idą, idą, pójdą, zginą! I tak nikt ich nie powstrzyma!!! Zginą w boju, zginą, zginą! I tak nikt ich nie powstrzyma!!! Walczą za swoją Warlandię!!!
- Warlandia!!! Zielono Czarni!!! O o o!!!
- Każdy z nas to wie… Co w życiu liczy się…. Czarny i Zielony! W sercu Warlandzki duch! Flak Warland oto my!!!
3:5 od razu poprawił się wynik
- Do boju!!!
3:10
- Rawill! Rawill! Nie damy się!!!
- Rawill! – odparli nasi - Rawill! Rawill starą kurwą jest!!!
- Warland! Warland! Silajskie psy! Na kolana, na kolana! Raz! Dwa! Trzy!
- Jebać! Jebać! Jebać RRIF!
(RRIF- Rawiańska Reprezentacja Imperium Flak)
- Warlandia! Wracajcie na zadupie! Warlandia! Wracajcie…
- CHWDR!!! Jebać! Jebać! Jebać RRIF! Rawill! Rawill! Rawill starą kurwą jest!!!! Hej!!! Hej!!! Silaja!!! Silaja!!! Silaja najlepsza jest!!!
34:59
- Wygramy!!! Wygramy!!! Rawian jebiemy!!! Warlandia!!! Warlandia!!! Warlandia, Warlandia, Warlandia! Sia la la la! Sia la la la! Sia la la la la la la!!!
80:86
- Kto nie skacze ten za Rawill!!! Hop! Hop! Hop! Kto nie skacze ten za Rawill!!! Hop!! Hop!! Hop!! Nie dla nas jest porażki smak! Nie dla nas forma zła! Czekaliśmy już tyle lat! Teraz czas na mistrza!
102:158
- Od kołyski aż po grób! Jedno Miasto, Jeden klub! Za te barwy, za naszą Stolicę! Pójdą w bój wierni Rawill kibice!!! - nie poddawali się wrogowie
179:180. Wygraliśmy jednym punktem kiedy już prawie straciliśmy nadzieję. Cały stadion zaczął krzyczeć! Wyściskałem brata z radości, tak pięknie zaczęliśmy! A kiedy wyszliśmy ze stadionu, ruszyliśmy za innym. Doszliśmy na skraj miasta na wielkie puste pole gdzie po dwóch stronach ustawiły się dwie armie kiboli. Całość nie trwała dłużej jak pięć minut. Rzuciliśmy się na siebie, było mniej więcej po równo skoczyłem do gardła młodemu Rawianinowi ale okazał się silniejszy i odepchnął mnie. Uderzył mnie w oko a po chwili poprawił sierpowym w żebro, na chwilę odpadłem, ale otrząsnąłem się i kopnąłem go w kolano tak że upadł, uderzyłem go hakiem i kopnąłem w klatkę piersiową, usłyszałem ryk naszych odwróciłem się i ujrzałem ich wznoszących pięści nad poległymi. Wygraliśmy dziś mecz flaka i ustawkę, jesteśmy najlepsi… Na pożegnanie dostałem w nos od kibica Rawill, wściekniętego że przegrali, ale zaraz potem go ode mnie dociągnięto i jego koledzy skopali go za nie honorową zagrywkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz