poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział 19 - STG cz.1

   Znowu musieliśmy się przeprowadzić, staliśmy na jakiejś stacji w STG, nie mam pojęcia gdzie, Andris właśnie pakował nasze rzeczy do kradzionej ciężarówki, a właściwie rzeczy otrzymane od sąsiadów, którzy współczuli nam straty dobytku. Łzy wyschły już na moich policzkach, siedziałem obok brata na krawężniku.
- Tak będzie lepiej dla nas obu – mruknął Spart niezbyt przekonująco
- Tak – powiedziałem, bo dla niego będzie lepiej, ja się nie liczę
- Nie ja tego chciałem
- A może kurwa ja?!
- Zobaczymy się jeszcze?
- No ja myślę!
Spart wstał i podszedł do Andrisa, przez chwilę mówił do niego, opierając się ręką o samochód a ten potakiwał potem cofnął się i wyciągnął do niego ręce. Uściskali się, Spart poklepał go po plecach i odszedł w stronę portalu. Mijając go złapałem go za szmaty i przyciągnąłem do siebie w dół. Dałem mu buziaka w policzek po czym popchnąłem dalej. Założyłem ciemne okulary i wsiadłem do samochodu obok Andrisa.
- Umiesz prowadzić? – zapytał
- Umiem jeździć na desce, skuterem, motorem i pilotować myśliwca ale prowadzić nie umiem
- A myślałem, że będziemy się zmieniać, cóż…
- Może… mnie nauczysz? He he
Najlepsze w tym samochodzie było to, że na naczepie mieliśmy jakąś starą kanapę. Po za tym, że był trochę zniszczony ważne, że sprawny. Czerwony.
- Motorem jeździłeś to teorie możemy odpuścić. Patrz. Musisz przekręcić kluczyk
- Kluczyk… pamiętasz?
- Przestań! Haha! To jest pedał…
- Hahaha!
- …gazu…
- A…
- sprzęgło i hamulec, tu masz skrzynię biegów, teraz tak… Albo nie! Chodź, zamieńmy się miejscami
- Poważnie?
- No. Poradzisz sobie, wszystko ci będę mówił
- Jak chcesz…
Usiadłem na miejscu kierowcy cały zesrany co teraz robić.
- Prawa noga na sprzęgło, lewa na hamulec
- Które to?
- Ten i ten. Teraz wciskaj hamulec postojowy
- Co kurwa?
- lewa noga… i sprzęgło, wrzuć jedynkę
- Yyy…
- Rączka na ten wihajster…  tak… - położył swoją dłoń na mojej i wrzucił pierwszy bieg. Spojrzałem na niego zalotnie – Patrz na skrzynię biegów, i skup się! Puść sprzęgło i hamulec… i gaz
Wcisnąłem pedał i samochód szarpnęło do przodu więc zaraz go puściłem
- Ej! Delikatnie… - spróbowałem jeszcze raz, przypominam że wciąż byliśmy na pustej stacji – dobrze… śmiało jedź. Chwyć sobie niżej kierownicę będzie ci wygodniej
- Jadę…
- No widzisz! Super, teraz wyjedź na drogę Normalnie powinieneś się zatrzymać i włączyć migacz ale nic nie jeździ więc dawaj od razu, dwójka bo coś ci to za wolno idzie
- Eee…
- Nie bój się, jeszcze raz, sprzęgło, super i tu… - znowu nakierował moją dłoń - Tutaj – postukał w pulpit – masz wskaźnik prędkości. Jedziesz dziesięć na godzinę ty pało. Przyspiesz. I zakręcaj. No szybko! Jeszcze, jeszcze trochę, teraz z powrotem, no co się patrzysz w drugą stronę kręć! Już… gaz… mocniej… dajesz… Mamy tu radio? Z tobą to chyba zaraz zasnę z nudów… O jest! – włączył radio, i od razu ustawiona była stacja z całkiem równym hip-hopem, jakaś zdaje się skateowska.
- Załamujesz mnie… do dechy ten pedał, śmiało…
Coś jechało za nami, jakiś tir. Włączył migacz
- Co…
- Będzie nas wyprzedzał, spokojnie, po prostu jedź dalej. Tak się wleczesz że nas tiry wyprzedzają…
Tir wjechał na przeciwny pas ale nie wyprzedził nas zaczął mrugać światłami, kierowca się śmiał.
- O ten! Chce się ścigać…
- Nie Andris…
- Nie przejmuj się nim… jedź dalej…
Spojrzałem na skrzynię biegów, wcisnąłem sprzęgło – Wrzuć mi… trójkę! Albo czwórkę!
- Ale…
- Już!
- Okej…
Przyspieszyłem drastycznie, i zostawiłem tira z tyłu, po chwili jednak zaczął nas doganiać
- Hej! Tylko dzwona nie wypierdol
- Co…?
- Leoś, uważaj! Co ty robisz?! – patrzyłem na tira za nami i nie zauważyłem tego o czym mówił Andris, auto podskoczyło gdy coś głucho w nas uderzyło.
- O kurwa coś przejechaliśmy! Zatrzymaj się
- A… pewnie jakąś wiewiórkę
- Taa wiewiórkę na pustyni! Co najmniej psa
- To co?
- Zawróć!
- Ale on jedzie… wyprzedził nas!
- I chuj! Wracamy!
- O nie!
- O tak! Oddawaj kierownicę… - wciągnął rękę
- Przestań debilu
- Stój! Do cholery!
- Dobra! Odwal się idioto!
- Jak ty do mnie mówisz?!
- Srak! – gwałtownie zahamowałem
- Kurwa mać! Jesteś okropny!
- I wiedziałeś o tym zanim za mnie wyszedłeś na reklamację za późno!
- Czy ty nie masz serca?! Jak możesz…? Możesz już mnie wyzywać, kląć… ale teraz to mnie zraniłeś…
- Niby kurwa czym?!
Nie odpowiedział. Wyszedł z samochodu trzaskając drzwiami. Wściekły poszedłem za nim, szedł w stronę wypadku, szybkim krokiem
- Andris! Sam mi kazałeś! Szybciej! Szybciej!
- To samo co ty krzyczysz gdy cię pieprzę! Dziwko!
- Co..? Ty gnoju…
- Wiesz co? Pierdol się! No idź strzel focha! Co mi zrobisz? Nie dasz mi przez tydzień? Bo dłużej sam nie wytrzymasz… chyba że sobie znajdziesz jakiegoś fagasa albo…
- O ty skurwysynu! To tak mi się odpłacasz po ?tym wszystkim! No ładnie! Myślałem że jesteś fajny facet, a wy wszyscy jesteście tacy sami!!!
- No kurwa… To ty też? Czy baba jesteś?
- Dobrze wiesz o co mi chodziło! Jesteś świnia! W ogóle mnie nie szanujesz!!!
- A ty mnie?
- A co byś ty chciał?! Kurwa, wszystko dla ciebie robię! Za ciebie! Sprzątam, gotuje kurwa bronie domu przed demonami, piorę twoje brudne gacie, a to się skarpetek nie chce nawet włożyć do kosza na pranie, śniadanie zimne bo się kurwa wstać nie chce obiad nie smakuje, a kolację to jem przed monitorem bo już mam was dosyć! I nie ma że głowa boli, że piąty żywioł się we mnie rozwija i mnie wszystko boli, w nocy jeszcze muszę być twój! I od nowa rano ty się uwalisz i śpisz a ja potwory po odganiać, żreć wam zrobić… - zebrało mi się na płacz, Andris zatrzymał się
- Nie wiedziałem…
- O kurwa! Nie wiedział! No najlepiej jest tak zrobić! Pewnie mieszkajmy w chlewie, umrzyjmy z głodu a ja na waszych zwłokach powiem - Nie wiedziałem! Kurwa jego mać zajebana!
- Mam cię dość!
- Tak?! To wypierdalaj! Po jaką cholerę ze mną siedzisz?
- Nie zachowuj się tak…
- Odpowiedz mi do kurwy nędzy, po jaką cholerę?
- Bo kurwa mać… ciebie… kocham, rozumiesz kurwa?!
- Ja pierdolę… ja też cię kocham, ale tak mnie wkurwiasz że mam ochotę ci wpieprzyć!
- Pff! Ty mi?
- A co kurwa?!
- Jajco kurwa!!!
- Chuj ci w dupę kurwa! - zacząłem się śmiać, choć jeszcze miałem łzy w oczach
- No wiesz… chyba na odwrót… - uśmiechnął się
- Kurwa…
- Co?
- O kurwa…
- No co?
- O rzesz kurwa…
- Co się dzieje?
- O rzesz kurwa mać! Tam jest człowiek
- Co?!
- Przejechaliśmy człowieka!!!
- O… Jak to przejechaliśmy?
- No…
- Ty prowadziłeś…
- Co?! Ale ty mi kazałeś
- Ty siedziałeś za kółkiem!
- Ty mnie tam posadziłeś chociaż wiedziałeś…
(dziesięć minut później)
- Nie mam słów do ciebie Leo…
- Może byś tak ruszył dupę i mu pomógł
- Stary on pewnie już nie żyje…
- A rzesz kurwa…
- Przestań kurwować i chodź
- Sam przed chwilą… Nie mam już siły… Jesteś taki upierdliwy
- Zabiłeś człowieka…
- Ja zabiłem? Andris… ale z ciebie chłopak…
- Mam czyste papiery…
- Ja też… kurwa… Spierdalamy!
- Nie możemy go tak zostawić… - powiedział coraz bardziej przerażony. Zawyły syreny
- Musimy spierdalać rozumiesz kurwa?!
- D-Dobra…
Wziąłem go za rękę i zaciągnąłem do samochodu, posadziłem go za kierownicą – Jedź! – przebiegłem przed samochodem i wskoczyłem do niego – No jedź, jedź szybko, błagam!
- Co jak nas złapią?
- Nie złapią!
Ruszyliśmy z piskiem opon. Droga była prosta nie mieliśmy nawet jak ich zgubić. Policji nie było widać, słyszeliśmy tylko syreny z oddali.
- Andris jeśli… jakby nie było później okazji… przepraszam…
- O nie! To ja powinienem pierwszy przeprosić… wybaczysz mi, prawda?
- Jasne… przyzwyczajam się że ludzie mnie wyzywają
- Czasem się kłóciliśmy ale tym razem przesadziłem. Powinienem traktować z szacunkiem… to że mi się oddajesz… - rozpalił mnie tymi  słowami - nie chciałem cię poniżać… ja…
- Nic się nie stało
- Zawsze tak mówisz kiedy coś spierdolę, żałuję niektórych słów, naprawdę, powinienem cię szanować, bo to ty masz ciężej, wybacz mi, to przez nerwy, tak naprawdę to…
- To nie ma znaczenia
- Nie gniewasz się?
- Nie teraz… Wyciągnie on więcej, niż te sto dwadzieścia?
- Wątpię… - docisnął gaz, wskazówka drgnęła i doszła do stu trzydziestu
 - A jednak…
- Moje myśliwce to latały trzysta na godzinę…
- Ładnie
- Przewiózłbym cię gdybym miał kasę…
- Taa…?
- Wiesz… sporo umiałem, albo moje Harleye…
- Miałeś Harleye?
- Tak. Trzy. I crossy. I ferrari
- Przecież nie umiesz prowadzić
- Pff, miałem kierowcę…
- Aha… Pracowałeś tylko w mafii?
- No… tak
- A… Byłeś z kimś przede mną
- Jasne
- Z mężczyzną?
- A to chyba nie…
- To tak czy nie?
- Nie jestem pewien czy jeden taki nie traktował naszej znajomości jako… związek
- No…
- Co no… ? Miałem sporo dziewczyn, głównie po to żeby zaszpanować, no i do łóżka… Nigdy nie kochałem nikogo… chyba że Toma… Był mi bardzo bliski ale… o ty właśnie mówiłem on chyba się we mnie kochał… też go kochałem ale bardziej jak brata… już nie żyje… ale nie jesteś zazdrosny co? Rozumiesz to prawda?
- Tak. Ja nigdy nikogo nie miałem… w mojej rodzinie nie mówiono o gejach… Nie wiedziałem że tak w ogóle można, dziewczyny mnie nie podniecały miałem wśród nich przyjaciółki nigdy żadnej nie…
- Ale kiedy się spotkaliśmy zdawałeś się wiedzieć czego chcesz
- Nie wiedziałem. Po prostu wszystko straciło sens… chciałem tylko być z tobą, nie wiedziałem jak ale wiedziałem że muszę cię zdobyć, kiedy się pierwszy raz kochaliśmy… do tamtej pory nie wiedziałem… możesz się śmiać ale nie wiedziałem jak dwaj mężczyźni to robią. O seksie coś się pod słyszało z rozmów dorosłych ale facet z facetem? Nie miałem pojęcia…
- Biedactwo… pewnie byłeś przerażony, mogłeś mnie uprzedzić, myślałem że choć teorię znasz…
- Byłem w niebie… nie bałem się, było mi dobrze
- Mi też – uśmiechnąłem się – wracając do twojego tematu… w poprawczaku był koleś… zgwałcił mnie cztery razy i jeszcze w więzieniu dzień przed śmiercią…
- To mi mówiłeś – wtem zawyły za nami syreny - Jak nas nie złapią to… to przysięgam że się poprawię
- Kocham cię takiego jakim jesteś, po za tym lepszy już nie możesz być…
- Pocałuj mnie… - pochyliłem się do niego, kiedy nagle coś przywaliło w nasz samochód...
- Proszę pana! Proszę pana! Wszystko w porządku?
Otworzyłem oczy i ujrzałem rozbitą szybę, odwróciłem się stał przy mnie młody, przystojny policjant
- Mrr… złamałbym dla ciebie cose nostrę psie…(Leo był w mafii i składał przysięgę że będzie przestrzegał jej zasad - cosa nostra. Jedna z nich mówi o całkowitym zakazie spoufalania się z policjantami i posiadania takowego w rodzinie)
- Nie rozumiem może pan powtórzyć…?
- Ekhem! Nieważne… gdzie…?
- Zaraz będzie karetka
- Nie!
- Spokojnie – położył mi dłoń na ramieniu – już dobrze, proszę się nie bać… złapaliśmy bardzo groźnego pirata drogowego. Jakieś pół godziny temu przejechał człowieka i przewrócił tira
- Tego człowieka? A-a-aha… ha ha ha hah!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz