Dlaczego do cholery czuje własne serce, dlaczego się nie mogę uspokoić? Nie mówcie nic do mnie, o nic nie pytajcie, nie dam rady odpowiedzieć wybuchnę panicznym śmiechem albo się rozpłaczę… Andris całował moje sine palce, rękę miałem owiniętą czystym, białym bandażem. Obroża była schowana pod rękawem garnituru. Czekaliśmy na kierownika USC. Wszyscy w garniturach, siostra Franka w błękitnej sukni… błękitnej.. jak jego oczy… kurwa ledwo oddycham… ni chuja nie pamiętam kawalerskiego… nic… a Spart twierdzi że było super! Kiedy patrzyłem na Andrisa nie mogłem trzeźwo myśleć a gdybym stał pewnie miałbym nogi jak z waty. Kurwa człowieku! Ogarnij się za chwilę się żenisz… Znaczy wychodzisz za mąż! To nie pomaga – Denerwujesz się? – usłyszałem szept Andrisa. Chciałem coś powiedzieć ale nie mogłem, nie dałem rady.
- Nie bój się… wszystko pójdzie dobrze
A co jak odkryją ze mamy fałszywe dowody? Co jak Franek na nas doniósł? Nie to było chamskie! Franek? Leo, kurwa co z tobą?! Odetchnąłem głęboko. Drzwi się otworzyły. Zawał. Kobieta w czarnej todze z łańcuchem na piersi, powitała nas uśmiechem zza biurka. Wstaliśmy, Andris trzymał mnie za rękę. Cały drżałem. Weszliśmy na dużą surowo urządzoną salę dwa krzesła stały przed biurkiem reszta za nimi. Cholera. Okrążyliśmy krzesła i stanęliśmy przed nimi
- Witam państwa serdecznie w Urzędzie Stanu Cywilnego
- Dzień dobry – powiedziałem drżącym głosem
- Dobry… - powiedział spokojnie Andris
- Usiądźcie. Nazywam się Elle Mac Gomery jestem kierownikiem USC – nasze obrączki leżały już zaniesione wcześniej przez Rafa na biurku na srebrnej tacce – Spotykamy się dziś w tej przedwojennej pięknej sali żeby zalegalizować związek dwojga ludzi. Andrisa i Leona jak mam napisane, zgadza się panowie?
- Tak – odparł z uśmiechem Andris
- Ktoś tu ma tremę? – spojrzała na mnie ze współczuciem – Nie ma się czym stresować. Nie widzę żadnych przeszkód żebyście zawarli małżeństwo. Więc od dziś będziecie iść przez życie razem, będziecie musieli pomagać sobie nawzajem w trudnych chwilach, razem rozwiązywać problemy i wspierać się gdy będzie ciężko. Za chwilę obaj złożycie obietnicę że dołożycie wszelkich starań żeby wasze małżeństwo było szczęśliwe i przetrwało wszystkie upadki i niepowodzenia. Zatem jak nakazuje prawo zapytam was, czy jesteście świadomi swojej decyzji i chcecie wstąpić w związek małżeński?
- Tak – powiedział Andris. Nie mogłem wykrztusić ani słowa – Leoś…
- T-tak!
- Możemy zaczynać?
- Tak, przepraszam…
- Więc powstańcie
Wstaliśmy wszyscy, Andris ujął moje dłonie i spojrzał mi ciepło w oczy, uśmiechnął się łagodnie. Oddychaj Leo, oddychaj.
- Który zaczyna? – zapytała kobieta
- Może ja… - rzekł Andris
- Panie Andris, proszę powtarzać za mną. Świadomy praw i obowiązków…
Jemu poszło dobrze, patrząc mi w oczy, powtórzył wszystko spokojnie i nie pomylił się ani razu
- Teraz to samo powtórzy pana partner. Świadomy praw i obowiązków…
- świadomy… p-praw i – głos mi zadrżał
- praw i obowiązków…
- i obowiązków – powiedziałem szybko po czym pociągnąłem nosem
- wynikających z założenia rodziny – mówiła powoli i spokojnie
- wynikających… z… założenia r-rodziny – poczułem jak łza spływa mi po policzku, Andris też miał teraz mokre oczy
- uroczyście oświadczam
- uroczyście oświadczam… - wyszeptałem
- że wstępuję w związek małżeński
- że… - nie dałem rady załkałem
- możemy?
- Tak… przepraszam… przepraszam…
- Dobrze powolutku. Że wstępuję…
- Że wstępuję!
- W związek małżeński…
- w związek… - pociągnąłem nosem - małżeński
- z Andrisem
- z Andrisem… - zrobiło mi się słabo
- i przyrzekam
- przyrzekam
- że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo
- uczynię wszystko żeby nasze… nasze małżeństwo
- było zgodne
- było…
- zgodne
- zgodne…
- szczęśliwe
- szczęśliwe…
- i trwałe
- i t-trwałe…
- Już, to wszystko udało się. Na mocy nadanej mi władzy uznaję małżeństwo Andrisa i Leona za zawarte. Brawa. Możecie się pocałować – powiedziała. Andris wziął mnie w ramiona, goście zaczęli bić brawo, Andris mnie pocałował, słyszałem jak Spart wyje. Kierowniczka podała nam obrączki – proszę. Włóżcie teraz obrączki jako symbol waszej miłości
Andris włożył mi na palec złoty krążek, wziąłem jego obrączkę, ręce mi się trzęsły ale udało się. Padły kolejne brawa a Andris pocałował mnie jeszcze raz, Franek zrobił chyba milion zdjęć. Mój teraz już mąż był przeszczęśliwy
- Zapraszam do biurka, podpiszecie jeszcze papiery…
Po kilku minutach wyszliśmy z budynku, na schodach dostałem ryżem w łeb – A! Który to?
Spart pomachał do mnie śmiejąc się. Kiedy przyklęknęliśmy żeby symbolicznie pozbierać kilka ziaren, nasze dłonie się zetknęły, Andris spojrzał na mnie, jego mina była rozbrajająca. Wesele zaplanowali siostra Franka i Spart. Już się bałem. Władowaliśmy się do samochodu, kierowcą był facet siostry Franka, miał ciemne okulary i białe rękawiczki. Podobno zaproszony był Awril ale czy dojedzie nie byłem pewny. Całowaliśmy się większość drogi. Spart wymyślił że zrobimy wesele na plaży. Całe szczęście była idealna pogoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz