poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział 10 cz.4

Mijały kolejne dni, zrobiliśmy pranie, ale nam zafarbowało i białe skarpetki Andrisa są teraz we wszystkich kolorach tęczy, powiedział że pójdzie w nich na paradę równości. Mały był grzeczny, dopóki był ze mną. Polubiłem go, nie chciałem się do tego przyznać ale go lubiłem. Pewnego dnia w sklepie, koleś dał mi małą karteczkę mówiąc – O nic nie pytaj o tym się nie mówi na głos, zadzwoń, mam nadzieję że pomogłem – O nic nie pytałem podziękowałem i wieczorem zadzwoniłem pod numer na karteczce – Czego? – odezwał się chrapliwy głos
- Witam ja od…
- Pan w sprawie dokumentów? Dowód osobisty trzy stówy, paszport dwie stówy, akt chrztu…
- Dowód! Dowód osobisty… dwa dowody…
- To będzie sześć stówek. Należy dostarczyć dane jak: pożądane imię i nazwisko, proszę sobie notować bo potem mi wysyłają połowę brakuje, ma pan?
- Tak proszę
- Imię nazwisko, imiona nazwiska rodziców, nazwisko panieńskie matki daty urodzenia taką jak pan chce tylko żeby pan wyglądał mniej więcej na tyle, no płeć, daty urodzenia rodziców, tylko dobrze pan policzy nie… miejsce urodzenia, miejsce zameldowania, karany, nie karany, obywatelstwo, zdjęcie, można zrobić u mnie za dopłatą dycha za pięć odbitek albo mogę do dwóch dowodów od razu za piątaka walnąć, jak nie to ma być półprofilem z lewym odsłoniętym uchem. Dane i pieniądze wyśle mi pan na adres który napiszę SMS-em, rozumiemy się?
- Oczywiście
- I po podpisiki mi pan przyjdzie za tydzień
- Tydzień?
- Nie pasuje?
- Cóż… sami swoi?
- No tak kolego sami swoi
- To poszukiwany jestem. Nie mogę tu długo zostać
- Nie ma problemu. Dasz mi znać gdzie będziesz ja do ciebie przyjadę
- Tak? Nie będzie z tym problemu?
- Nie ma sprawy. To co?
- Aha! Czekaj! Jeszcze potrzebuje ten odpis czegoś tam …
- Skrócony odpis aktu urodzenia? Ślub bierzesz?
- Tak
- Dwa?
- Tak
- To w promocji dostaniesz… pół stówy niech masz. Zdjęcie z podpisem załatwisz u mnie?
- Tak
- To razem… sześćset… sześćset pięćdziesiąt pięć
- Dobrze to wyślę wszystko w najbliższym czasie a za tydzień się odezwę, może się wrócimy, jeśli nie będą o nas pytać to przyjedziemy jak się zrobi gorąco to pan do nas przyjedzie, tak?
- Tak. To do usłyszenia, uważaj na siebie, kolego
- Ty też, powodzenia. Cześć…  Andris!!!
- Co?! Coś się stało…?
- Tak!!! Będziemy mieli dowody osobiste! Weźmiemy ślub!
- Poważnie? – otworzył usta ze zdziwienia
- Z tego bym nie żartował
- Och kochanie!!! – wziął mnie w ramiona i podniósł nad ziemię
- Aaaa… postaw mnie!
- Leoś! Jesteś wielki! Załatwiłeś to?
- No mówię przecież… - jęknąłem nie mogąc zaczerpnąć tchu – zadusisz mnie… och…
Wszedł Spart z dzieckiem na ręku – Coś mnie ominęło?
- Spartan – Andris mnie odstawił, ale wciąż trzymał za rękę – za niedługo będę do ciebie mówił szwagier
- Hajtacie się?
- Tak, mówiłeś że nam błogosławisz, Leo załatwił nam papiery i będziemy mogli wziąć ślub – powiedział zachwycony
Spart odłożył dziecko na kanapę, przez moment zauważyłem łzy w jego oczach, wziął Andrisa za szmaty, brutalnie przyciągnął do siebie i ucałował starym polskim zwyczajem prawo, lewo, prawo. Potem objął go twardo ramieniem i poważnym tonem rzekł – Więc witaj w rodzinie Andris… - odepchnął go i objął mnie, pocałował tak jak Andrisa, po czym oparł czoło na moim ramieniu i pociągnął nosem, głaskałem go mówiąc – Będzie dobrze… Ciii… no nie płacz twardzielu… Jesteśmy teraz rodziną
- Mój malutki…
- Już nie taki malutki
- Wiem! Wzruszyłem się kurwa!
- Nie klnij przy dzieciaku!
- Już – wyprostował się – wypłakałem się… teraz daj mi rękę – ujął moją dłoń i włożył ją w dłoń Andrisa, poklepał mnie po ramieniu i poszedł do Asinary. Czas mijał nieubłaganie Aneta wróciła i zapłaciła akurat siedem stów jako jakaś tam część jej zarobków, oporządziliśmy konie, przeglądnęliśmy sprzęt i wyjechaliśmy, zanim opuściliśmy miasteczko Andris wpadł do sklepu i zostawił właścicielowi złoty zegarek, jak się okazało faktycznie stanął kiedy mnie pytał o godzinę, ale po przetopieniu byłby podobno sporo wart. No i pojechaliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz