Na stole oprócz obrusu, który rzadko się pojawiał na co dzień, jedzenia i picia zawitała również pusta butelka. Wiedziałem co to oznacza, zastanawiałem się tylko co Spart wymyśli żeby zmusić mnie do udziału w tej idiotycznej grze. Zaczęli się schodzić, pierwsi dwaj goście bliźniaczki. W szortach i koszulkach na ramiączkach wszystko w odcieniach granatu, na ramionach miały wytatuowane 01 i 02 obie były identyczne miały ciemnoniebieskie oczy i farbowane zielone włosy spięte wysoko w kucyki, były bardzo sympatyczne. Słodziaki. Potem przyszedł elf, miał brązowe oczy i włosy do ramion, typowy leśny elf, bardzo wesoły, Derik się nazywał. A bliźniaczki nazywano po prostu po numerach.
- Leon!!! Chodźże tu!
Nieśmiało zszedłem po schodach, przywitali się ze mną, usiedliśmy i zaczęliśmy jeść i gadać. Było spoko do momentu aż Derik przez przypadek przewrócił butelkę, 01 ją zauważyła i się zaczęło – Gramy w butelkę??? No grajmy…!
- Tak – zawołała 02
- To ja zacznę bo ją znalazłem powiedział Derik, wypadło na mnie
- Ja nie gram!!!
- Teraz za późno – kzyknęła 01
- No! Pytanie czy wyzwanie?! – dodała 02
- Pytanie… - walczyłem o życie
- Czy – zaczęła 02 – Byś mu oddał nerkę? – dokończyła 01 wskazując palcem Sparta, ten uśmiechnął się niewinnie – nie – odparłem zimnym tonem, atmosfera jakoś dziwnie zgęstniała, Spart patrzył w swoja szklankę z resztką wódki udając że go nie ma – myślę, że bym go tym skrzywdził, bo to byłoby w pewnym sensie samobójstwo. Sądzę że mój brat wolałby poczekać na przeszczep od kogoś innego niż moją śmierć. Mam tylko jedną nerkę i żyję ale bez ani jednej z tego co wiem nie da się przeżyć więc… moja odpowiedź to nie. – chyba jeszcze pogorszyłem sytuację, teraz wszyscy się zawstydzili że zbyt szybko mnie osądzili. Dziewczyny uratowały jednak imprezę – no kręcisz – mruknęła 01 tak że, 02 się roześmiała i już było dobrze, wypadło na Sparta – wyzwanie – odpowiedział mi odważnie
- No nie wiem… posprzątaj po imprezie – odparłem zimnym tonem, wszyscy wybuchnęli śmiechem oprócz mnie i Sparta z miną „Leoś ty draniu”.
- Mogę sobie iść?
- Jeśli cię teraz Spart nie wylosuje to tak – wymamrotała niechętnie 01
Wylosował Derika – Leoś zostań – poprosiła 02, pokręciłem głową i zdezerterowałem na piętro. Rysowałem i zleciało do wieczora że nawet nie zauważyłem kiedy. Przebrałem się w jakieś gatki do spania, leżałem właśnie ze swoim zeszytem i ołówkiem kończąc rysować Borysa, kiedy wszedł Spart – Nie wiesz co tracisz…
- Ehe…
- No nic – włożył luźną koszulkę i spodenki, przysiadł obok mnie i bez ostrzeżenia odciągnął delikatnie moje barki do tyłu, kontynuował ten ruch jakiś czas, po czym przesunął dłonie po moich plecach.
- I co lepiej ci? - zapytał po jakimś czasie
- Taa…
- Wiesz… kiedy się spotkaliśmy, wtedy na Starej Ziemi… w życiu bym nie przypuszczał…
- Że będziemy musieli razem spać?
- Ha, ha! O tym nawet nie pomyślałem, ale ogólnie, że… miałem już odpuścić, mówiłem sobie, że trudno, że rodziny się nie wybiera, prawie przestało mi zależeć… ale opłacało się być upierdliwym… prawda…?
- Czasem mam wrażenie że jesteśmy braćmi jakby z przymusu… tobie kazała matka a mi Eliot…
- Może po prostu widziały, że razem jest nam lepiej i chciały żeby tak zostało, żebyśmy sobie pomagali, ufali… ale kto by pomyślał że taki gangster jak ty się na to zgodzi…? I nawet będzie ze mną mieszkał – gdy to powiedział coś mnie ukłuło w sercu, jakiś odruch żeby nie robić tego co każą, we krwi miałem łamanie zasad, choć było mi tu dobrze to przecież nie dla mnie! Powinienem teraz robić zupełnie co innego. Przecież to ja jestem ten zły! Leon Salvo czarna owca w rodzinie, złodziej i chuligan jakich mało, morderca, przestępca, wyrzutek społeczeństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz