Zaczynamy kolejną cześć. Warlandczycy budują nowe miasto po wojnie. Leo i Spart zamieszkali w kraju na stałe...
Miłego czytania :)
Dzienniki byłego gangstera
Rozdział 1 cz.1
Moja historia była długa i zawiła. Była. Bo dziś zaczęła się na nowo. Teraz jestem kozakiem, mieszkam w siczy* na ruinach zamku Warlandzkiego, mam na imię Leon, jestem szczęśliwym posiadaczem największego we wsi konia - Borysa, pięknej smoczycy i najlepszego na świecie brata.
Mieszkamy w niedużym, naprawdę niedużym ale przytulnym, drewnianym domku, z dachem do ziemi. Nasze mieszkanie nie było za duże ale mieścił się stół i dwie ławki, kominek, i trochę szafek a za drzwiami mała łazienka na piętrze było łóżko a właściwie dwa zsunięte razem bo Spart nie mieścił się na jednym a dla mnie było za duże, więc spaliśmy razem. Dwie skrzynie, jeszcze pamiętam jak wciągaliśmy je po schodach, ehe… ale warto było, były śliczne i można było siedząc na ziemi rżnąć na nich w karty… nie raz już ograłem Sparta w pokera. Mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy, po tym wszystkim co przeszedłem teraz było mi naprawdę dobrze, w tej pięknej i spokojnej po ostatnich wojnach okolicy u boku Sparta, nie miałbym nic przeciwko gdyby tak zostało.
- Uh… która godzina?
- Nie mam pojęcia – szepnąłem – przed chwilą świtało… - nigdzie nam się nie spieszyło, nic nie musieliśmy, to było jak pierwszy poranek wakacji z tym że wiedziałem że one się nie skończą po dwóch miesiącach. Spart zamruczał i przeciągnął się. Kiedy zaczął ziewać miałem straszna ochotę go zrzucić i patrzeć jak nagle szybko się rozbudzi i zacznie się na mnie wkurwiać. Patrzyłem na jego obnażone kły walcząc sam z sobą i uśmiechając się. Spart ziewnął drugi raz pod rząd a ja nie wytrzymałem i podciąłem mu rękę na której opierał ciężar ciała. Wylądował głucho na podłodze.
- Och! Przepraszam nie chciałem cię zrzucić! – zawołałem zaraz czule pochylając się nad nim, ten warknął i zrobił to samo co ja z tym że był zarazem i brutalniejszy i delikatniejszy bo jednym ruchem pociągnął mnie za nadgarstek na tyle mocno że zsunąłem się z łóżka ale nie dał mi uderzyć o podłogę i przyciągnął do siebie. Uśmiechnąłem się niewinnie w odpowiedzi na jego łobuzerski uśmieszek i zacząłem się podnosić.
- wiesz że jak mi podpadniesz będziesz spał na podłodze? – powiedział złowrogim tonem, z tą swoją miną „kiedyś się kurwa obudzisz martwy w przestrzeni kosmicznej” w tych swoich rozczochranych włosach wydawał mi się taki słodki… odgarnąłem mu grzywkę, wtem drzwi z hukiem się otworzyły i w nasze skromne progi zawitał obcy z kozaków – Wstajemy!!! Eee… - zawstydził się – przepraszam…
Zrobiłem się czerwony jak burak, facet widzi nas pierwszy raz. Jak się obściskujemy na podłodze w samych gaciach. Na szczęście wspaniałomyślny Spart jak zawsze miał jakiś pomysł – To on zaczął! – wskazał na mnie w oskarżycielskim geście, zrzucił mnie z siebie i zrobił obrażoną minę – bo nie można inaczej rozwiązywać konfliktów jak tylko się bić! Widzisz! Dobrze że pan przyszedł to zobaczy jaki jesteś!
Podjąłem jego koncept – Sprowokowałeś mnie! A poza tym jesteś silniejszy nie masz się czym chwalić że cię mniejszy pokonał!
- Wcale mnie nie pokonałeś! – nasz gość wyraźnie znudzony wyszedł wymruczawszy wcześniej coś o śniadaniu za chwilę przy ognisku.
- Pokonałem… - droczyłem się dalej, Spart rozczochrał mi włosy i poszedł się ogarnąć. Było zbyt pięknie żeby to mogło być prawdziwe... Teraz idziemy coś zjeść, a potem… cóż pracy jest wystarczająco dla wszystkich coś sobie znajdziemy do roboty, pomożemy budować płot na przykład. Zapowiadał się upalny dzień, po przejrzeniu moich rzeczy stwierdziłem, że przydałoby się trochę nowych ciuchów ale założyłem czarne gatki do kolan i buty, tylko. Było serio bardzo gorąco, Spart też tak uważał i w sumie większość kozaków. Osada była blisko plaży, wszyscy chodzili już od rana trochę roznegliżowani. Wyszliśmy na zewnątrz, Spart objął mnie ramieniem, nie przejmując się ciekawskimi spojrzeniami reszty i poprowadził do ogniska. Po chwili zorientowałem się że ich wzrok bardziej przyciągały nasze tatuaże, blizny i budowa. Kozacy byli towarzyskimi stworzeniami, kochali się i okazywali to sobie. A propos idąc nad ognisko co drugi człowiek podawał mi rękę, kilku mnie nawet pocałowało, parę osób przytuliło, wszyscy się witali, wspomnę jeszcze że nikogo nie znałem... Ale oni mnie znali, z wojny, pamiętali jak ich prowadziłem w bój! Byli dla mnie mili, uprzejmi, bardzo przyjacielscy ale ja się źle czuję w większych grupach. Skoro tylko zjadłem, wycofałem się po cichu do domu mówiąc tylko Spartowi żeby nie czekał i że będę w domu. W środku było chłodniej, przebrałem się w dresy i koszulkę. Zleciało jakoś do południa na sprzątaniu i takie tam. Potem wrócił Spart. Podrapany, zdyszany, zgrzany, rozczochrany, jego twarz była ogorzała od słońca, spodnie lekko poszarpane, uśmiechał się… - Leoś… nie miałbyś nic przeciwko gdyby wpadło wieczorem kilka osób? – wzruszyłem ramionami – No bo co sami będziemy siedzieć? Pogramy w coś, porobimy coś, nie wiem… spokojni, fajni Kozacy…
- ilu?
- trzech tylko
- Niech będzie – westchnąłem. Spart kiwnął do kogoś na zewnątrz, uśmiechając się. Po kilku minutach siedział w łazience i próbował doprowadzić swoje włosy do porządku. Dźgnąłem go w bok – chodź… - pociągnąłem go za palec i zabrałem na górę, posadziłem na jednej ze skrzyń. Odgarnąłem jego włosy do tyłu, rozczesałem je, tylko ja umiałem to zrobić nie sprawiając mu bólu, zaplotłem kilka warkoczyków resztę spiąłem z tyłu, na koniec pocałowałem go w czubek głowy – Dzięki – mruknął, wstał, przejrzał się w szybie – O jak ładnie… odwdzięczyłbym się ale… - rozczochrał moje krótko ścięte włosy – no czesać mnie nie będziesz – uśmiechnąłem się – ale jak chcesz się odwdzięczać to mnie ostatnio prawy bark strasznie bolał jak nosiłem plecak – okrążył mnie i położył dłonie na moich ramionach delikatnie po nich przesuwając – teraz czy później? – zapytał. Jego bliskość, jego ciepło, cichy czuły głos działały na mnie jak narkotyk, z trudem wymamrotałem – jak sobie pójdą… - gdy odwróciłem głowę w jego stronę pocałował mnie w policzek, i zbiegł na dół, przygotowywać żarcie dla gości. Leo! Do cholery co się z tobą dzieje?! To twój brat! A poza tym facet! Czemu mi tak bije serce?!
*sicz - ufortyfikowany obóz kozaków
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz