piątek, 27 maja 2016

Rozdział 7 cz.3

Andris
Wzięliśmy nasze rzeczy i tyle jedzenia ile każdy z nas uniósł. Udało się nam już wyjść z miasta, byliśmy w lesie, gęsto rosły tu wysokie drzewa, pod nogami zaś mieliśmy piach gdzieniegdzie przetykany trawą czy jakimiś pnączami. Eliot która szła z samego przodu odwróciła się do nas i stanęła w miejscu
- Ktoś za nami biegnie - stwierdziła ze zdumieniem
I ja się odwróciłem, ujrzałem istotnie biegnącego człowieka z plecakiem i czymś w jednej ręce machającego do nas drugą
- Sebastian - powiedział Leo
- No jasne... - westchnęła Eliot - Świetnie... Hej a tam za nim?
- Chyba - Leo wychylił się zza mnie - Chyba Spartan
- Och, cudownie!
- Sebastian wie więcej o tym świecie niż my a Spart musisz przyznać jest silny, dodatkowe ręce do roboty się przydadzą, nie sądzisz młoda? - obejrzałem się na nią przez ramię
- Dopóki była nas trójka nie było problemu a teraz każdy będzie się wymądrzał i do niczego nie dojdziemy - rzekł Leon - trzeba tylko ustalić kto tu rządzi zgłaszam Eliot
- Za - powiedziałem
Sebastian podbiegł do Leośka i rzucił mu się do nóg - Nie zostawiajcie mnie! Uratowaliście mi życie teraz jesteście za mnie odpowiedzialni! Jestem zresztą waszym dłużnikiem, panie Salvo, mogę iść z wami??
- Ona tu dowodzi - mruknąłem - poza tym ja też jestem Salvo, jesteśmy małżeństwem
- Mogę??? - spojrzał na Eliot
Ta wzruszyła ramionami, kiedy dotarł do nas Spart zapytała - A Rosa?
- Zostaje
- Trafi na działkę?
- Tak, przecież to mutantka, trafi choćby po węchu
- Hehe... A ty Seba... Powiedz jak najszybciej dotrzeć do Rawil
- Proponuję przez Starą Ziemię, tam częściej wypływają statki - powiedział jednym tchem chłopak, musimy kierować się na zachodnie wybrzeże
- Prowadź - puściła go przodem
- Na razie idźmy dalej na północ, ominiemy miasto a potem lasami dojdziemy na zachód
Szliśmy cały czas lasem, Z czasem piachu było coraz mniej a coraz więcej roślin. Kiedy oddaliliśmy się od miasta zaczęliśmy kierować się na północny zachód, tak żeby nie nadkładać drogi ale też ominąć ludzkie siedziby szerokim łukiem. Było południe, zrobiliśmy małą przerwę, szliśmy dotychczas na przełaj i dotarliśmy nad stary kamieniołom, nad urwiskiem rozsiedliśmy się na głazach i każdy szybko coś przegryzł.  Leon położył się w trawie przy moim kamieniu, położył ręce pod głowę i przymknął oczy. Była połowa września i liście na drzewach powoli żółkły, a nam przyszło kierować się na północ, im dalej pójdziemy tym będzie zimniej.
- Ktoś tu się nie wyspał - powiedział Spart patrząc na brata
- Nie próżnowali w nocy - dodała Eliot odrywając się na chwilę od jedzenia
- Spierdalaj - wycedził powoli Leon - A ty Spartan się nie śmiej, jakbyś miał tyle centymetrów co Andris to może Rosa chciała by z tobą spać
- A ile niby masz? - Spart spojrzał na mnie oburzony
- Ale czego?
- centymetrów...
- Coś koło 180?
- Nie wzrostu debilu!
- No to o co ci chodzi?!
- O chuja!
- Spartan ja...
- On mówi dosłownie - powiedział Leo - ile ma centymetrów twój ptaszek
- Aha! Trzeba było tak od razu... 22
Spart zamilkł
- A ty?
- 19...
- To i tak sporo - próbowałem go pocieszyć
- Co nie zmienia faktu że mam mniejszego od pedała i...
- Co nie zmienia faktu - wcięła się Eliot - że największe jaja mam ja!
- Haha dobrze gada - zaśmiał się Leo
- Andris weź coś opowiedz - powiedziała patrząc na mnie - ty znasz fajne kawały, ten o Andrzeju...
- Jakim Andrze... A ten... No to, ee Mamo! Mamo! Zrobisz mi śniadanie??? Słuchaj gówniarzu to że mieszkam i sypiam z twoim ojcem, nie znaczy że możesz na mnie mówić mamo! To jak mam mówić? Normalnie - Andrzej
Zaśmiali się. Wszyscy kładli się na ziemi, byliśmy zmęczeni choć wcale nie przeszliśmy bardzo długiej trasy. Leo nogi wywalił na mój kamień i bawił się obrączką, podnosił ją w górę i ustawiał tak że w niej mieściło się słońce. Schowałem ręce do kieszeni, było mi wstyd ale swoją zgubiłem. Zdjąłem ją wtedy u Ksawerego, jak wkurzyłem się na Leośka i potem jakoś o niej zapomniałem...
- Co to jest? - zaczął Seba - Zarośnięte, spocone, czerwone i lata między majtkami?
- Kutas - oznajmił Leo
- Nie - zaśmiał się Sebastian - Bosman na statku. A co to jest... twarde, owłosione, w środku ma coś białego, zaczyna się na K a kończy na S?
Tym razem Leo się skrzywił, spojrzał na chłopca, w końcu pokręcił głową - Teraz to musi być kutas...
- A nie bo kokos! A...
- Dużo tego masz?
- Mów mów - zachęciłem go
- Co ma żołnierz w spodniach?
Leo wybuchnął śmiechem, Eliot poszła w jego ślady
- To znam - mruknął Spart - Żołnierz ma w spodniach chodzić długo i oszczędnie
- A co to jest... owłosione i wchodzi do dziurki?
Leo i Eliot ryczeli ze śmiechu
- Mysz - rzuciłem
- Tak...
Spart wszedł na jeden z wyższych głazów - Słońce coraz niżej, a my nie znaleźliśmy jakiegoś miejsca na nocleg...
- Racja - powiedziała Eliot jeszcze chichocząc - chodźmy chłopaki...
Leo założył pierścionek i zarzucił na ramię plecak, stanął przy mnie czekając aż się pozbieram, Eliot i Seba ruszyli przodem, Spart jak poprzednio wolał zostać z tyłu. Sławek prowadził naszym marszem. Leo szarpnął moją rękę chcąc mnie trzymać ale ja wolałem jej nie wyjmować z kieszeni.
- Zrobiłeś sobie coś? - zapytał przeszywając mnie wzrokiem
- Nie!
- To co??
- Eh... Zgubiłem... obrączkę...
- Czemu?
- Zdjąłem ją jak się na ciebie wkurwiłem i chyba ktoś u Ksawerego ją zwinął
Leo dał mi w pysk
- To powód żeby od razu przechodzić do rękoczynu...?
- Rękoczyn to będziesz miał przez najbliższy rok nocami!
- Hej! Przestań, przecież... miałem prawo. Myślałem że mnie zdradziłeś!
- Nie. Po prostu mnie już nie kochasz
- Trudno kochać kogoś kto myśli tylko o sobie...
- Trzeba było o tym myśleć wcześniej, zanim się od ciebie uzależniłem!
- Uzależniłeś?
- Nie wiem czy wiesz ale obaj myślimy tylko o sobie...
- Nie. Ja cały czas się staram a ty tylko bierzesz, nie dajesz nic od siebie - miałem  łzy w oczach, zawsze tak było, nie mogłem wytrzymać zawsze kiedy się kłóciliśmy
- Jesteś materialistą!
- Nie jestem...
- Jesteś i dlatego mnie nie rozumiesz, ja jestem romantykiem, jestem w przeciwieństwie do ciebie wrażliwy i nie spływa po mnie jak woda po kaczce to co mówisz!
- Ty jesteś romantykiem? Jeszcze nie dawno twierdziłeś że nie ma miłości, i to tylko nałóg! Jesteś zwykłym hipokrytą i po prostu kłamiesz w zależności od sytuacji - wygarnąłem mu
- A co ty wiesz?! Skąd możesz wiedzieć co ja czuję?!
- Pewne rzeczy się po prostu wie
- Czyli sądzisz że ja...
- I widzisz znowu mówisz o sobie...
- Czy ty...?! - urwał nagle. Leo zadrżał. Spojrzał na mnie z nienawiścią mieszaną z rozpaczą, zamierzył się i przywalił mi z pięści. Cofnąłem się
- Nie wierzę że to zrobiłeś!
- Pierdol się! Nawet mnie nie obchodzi czy cię bolało, mam cię w dupie!
- Chciałbyś... - zadrwiłem
- Co?! Jak możesz?! Jesteś okropny i zaraz ci dowalę mocniej!
- Spróbuj - popchnąłem go. Leon wziął mnie za kołnierz, jego oczy mnie przerażały
- Ej - wciął się Spart rozdzielając nas - Spokój dzieci!
- Zostaw mnie - wyrwał mu się Leoś, znów przeszył mnie wzrokiem - Kto ci pozwolił mnie oceniać? Co ty możesz wiedzieć o moich uczuciach?
- Nie rozumiem o co wy się kłócicie - zaśmiał się Spart, wciąż trzymając dłoń na mojej piersi na wszelki wypadek - Ty próbujesz mu udowodnić, że on cię nie kocha tylko ty jego a on na odwrót? Powiedzcie mi jaki to ma sens?
- To jego wina! - zawył Leo - Bo mnie nie kocha, nie ufa mi i zgubił obrączkę bo myślał że go zdradzam!
- Gdybyś mniej kłamał to może miałbym jaki kolwiek powód żeby ci zaufać!
- Co wy robicie? - odwróciła się do nas Eliot - Andris na przód Leo zostaniesz ze Spartem z tyłu - powiedziała. Po chwili marszu w milczeniu zerknęła na Sparta - Tak się załatwia sprawy
- Przynajmniej jest cicho... - stwierdził - Cóż... Dwa koguty w jednym kurniku się nie dogadają
Leo rzucił się na niego - Co?! Odszczekaj to! Ja i Andris świetnie się dogadujemy! Odwal sie od nas! Sam się kłócisz z Rosą i to częściej!
Podszedł do mnie, wziął mnie za rękę i obrażony szedł dalej przy mnie. Byłem zły i wcale nie miałem ochoty z nim iść, ale w końcu postanowiłem odpuścić.
- No dobra przepraszam... okej?
Leo spojrzał na mnie, zatrzymał się na chwilę, otarł mi delikatnie łzy, wyglądał uroczo i niewinnie ze swoimi smutnymi oczami i wzruszoną miną
- Tak jest zawsze...
- Wiem... nic na to nie poradzę nikt nie jest idealny
- Nie! Nie o to mi chodziło... zawsze to ty przepraszasz mimo że to ja jestem winny a ty zpełnie nic nie zrobiłeś
- Zgubiłem pierścionek
- To nic... Nasz ślub i tak nie ma żadnej wartości w Rawil
- My wikingowie bardzo cenimy przysięgi
- Wiem Andris. Ale jakie znaczenie ma obrączka? Najważniejsze jest to co czujesz...
Uśmiechnąłem się, Leo odwzajemnił uśmiech i uderzył mnie w ramię
- Kocham cię ty mały skurwysynu! - powiedziałem patrząc na niego, w odpowiedzi się roześmiał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz