środa, 4 maja 2016

Rozdział 4 cz.3

Eliot
Rozpaliliśmy a raczej ja rozpaliłam ognisko. On tylko przyniósł kilka patyków. Zebrałam kilka gałęzi, położyłam na ziemi między trzema drzewami, na to położyłam koc. Plecak zawisł na drzewie, żeby do niego nie wlazło robactwo. Było coraz ciemniej i ani się spostrzegliśmy a tylko w promieniu kilku metrów od ogniska dało się zobaczyć cokolwiek. Księżyc był faktycznie zaćmiony, miał krwawy odcień.
- Nie będziemy stawiać warty - powiedziałam - nie ma sensu...
- Tu mamy spać???
- A co?
- Na ziemi?!
- Nie przesadzaj, nic ci nie będzie
- A-ale... co jak jakaś mrówka na przykład
- To cię ugryzie w dupsko i może wreszcie przestaniesz narzekać! Możesz być wrażliwy i masz prawo się bać ale przestań ciągle kwiczeć! Jestem tu i w razie czego cię obronię, zaufaj mi
- No dobrze...
Położyliśmy się w końcu. Trzymałam kałacha blisko i starałam się nie reagować na jego ciągłe wiercenie się. Las wydawał o wiele bardziej interesujące odgłosy. Gdybym tu była sama... musi tu być pełno zwierząt a te rośliny, pewnie część jest jadalna, gdyby tak ktoś się na tym znał...
- Opowiedz mi jeszcze o Zakonie - zażądałam widząc że on też nie śpi
- Zakon wyłapuje takich jak ty, trzymają ich w tajemnicy bo boją się że jeśli ludzie dowiedzą się o dawnej potędze tego świata to będą chcieli osiągnąć to co kiedyś. Rebelia powstała jako trzecie pokolenie Rebeliantów a tak naprawdę wciska ludziom ciemnotę że działają pokojowo i dla sprawiedliwości. Tak naprawdę Zakon i Władzę Rebelii bo jeszcze ich członkowie są spoko ale Zarząd trzymają władzę we wszystkich krajach pięcioświata, to niepotwierdzone bo członkowie Zakonu działają potajemnie i w ogóle udają że nie ma czegoś takiego jak Zakon. Nie wiem czy zauważyłaś ale w porównaniu do dawnego świata ten jest nędzny i ubogi tylko niektórzy godnie żyją, jakieś 80% osób żyje z dnia na dzień
- Czyli to nie tylko zemsta?
- No cóż... głównie zemsta, nie będę cię zadręczał moim dzieciństwem ale sporo zawdzięczam Zakonowi i Rebelii...
- Daj spokój... Twardym trzeba być nie miętkim!
- A no i musisz wiedzieć że nie tylko ja wiem o waszym powrocie i o kluczu
- Domyślam się
- Mh... Dobranoc... - powiedział kładąc głowę na liściach
- No właśnie, chodźmy już spać, jutro cały dzień marszu
- Cały dzień...? - jęknął
- Cicho tam...

Andris
Jakby mało było moich ran i cierpienia uczuciowego to dostałem czkawki. Ksawerego nie było choć było już późno w nocy, miałem tylko nadzieję że nic mu nie jest. Głupio się czułem z tym że podejrzewam Leona o zdradę ale bałem się mu zaufać był świetnym kłamcą. Z drugiej strony w głębi serca czułem że więź między nami jest silniejsza i nic nas nie rozłączy a każdy błąd jest wybaczalny. Tak naprawdę to po prostu się bałem że on nie wróci. Jak zwykle usłyszałem hałas w przedpokoju, wrócił. I był pijany.
- Cześć Andris...
- Cześć - hep - przyjacielu
- Co tak czkasz? Pewnie ktoś o tobie myśli. Hmm, ciekawe kto? Na pewno Leoś... Hahaha!
Poklepał mnie po ramieniu i wyszedł. Przekręciłem się na bok i spojrzałem w okno, to dziwne ale po prostu wiedziałem że on o mnie myśli. Czułem to. Jedna z gwiazd błysnęła jaśniej. Co jeśli on też patrzy teraz właśnie na tą?

Rosa
Było późno w nocy a Spart jak wyszedł po jedzenie tak go nie było. Nie odbierał telefonu, nie dawał znaku życia. Podróż i tak wiązała się z nerwami i problemami a tu jeszcze on mi odwala coś takiego. Jedno mi nie dawało spokoju, co jeśli coś mu się stało? Nie wiem co mnie do tego skłoniło ale zaczęłam grzebać mu w plecaku. Wzięłam jego pistolet, nigdy nie strzelałam ale czułam się jakoś pewniej. Na ulicy było pusto. Nie znałam jeszcze za dobrze tego miasta, łatwo było się zgubić, zwłaszcza że teraz w nocy wszystko wyglądało inaczej. Trafiłam jednak do sklepu który mój mąż teoretycznie miał odwiedzić. Był całodobowy to i zajrzałam do środka( Jakby co to ten pistolet miałam w torebce, nie myślcie że tak z nim biegałam po mieście) Kasjerka zerknęła znad telefonu - Dobry wieczór - ziewnęła
- Dobry wieczór - podeszłam do kasy - Może mi pani powiedzieć czy był tu taki jeden? Miał charakterystyczną fryzurę, długie czarne włosy z lewej wygolona głowa...
- Nie wiem
- A-ale... Nic sobie pani nie przypomina?
- Nie wiem
- Chyba pani patrzy czasem na klientów?!
- Nie wiem... - powiedziała nie odrywając się od telefonu i do tego wyjęła gumę i zaczęła żuć
- Proszę pani! To bardzo ważne, mój mąż nie wrócił do domu, muszę wiedzieć gdzie go ostatnio widziano
- Nie wiem... pewnie w burdelu
- Co?! Teraz to przesadziłaś młoda damo!
- A ty przynudzasz stara damo - prychnęła pod nosem
- Nie jestem stara! Mam 24 lata!!! A ty co pewnie szkoły nawet nie skończyłaś a podskakujesz!
Ta spojrzała mi w oczy - Chciałam ci pomóc! Ale sama się prosisz! - warknęła - Sasza!!!
Nagle z zaplecza wyszło kilku uzbrojonych po zęby zbirów a między nimi jeden w garniturze, trochę słowiańskiej urody
- Zdrazwujcie dziewuszka... ty żana Sparta Salvo?
(dla niezrusyfikowanych: Witaj dziewczynko, jesteś żoną Sparta?)
- Da. Ja z Czarnobyla, gawariu pa ruskij
(Tak. Jestem z Czarnobyla, znam Rosyjski)
- Da, ja znaju... pajdi z mienia...
(Tak, wiem, chodź ze mną)
Wskazał mi drzwi, weszliśmy do ciemnego pomieszczenia, światło zamrugało, były tu jakieś skrzynki a pod ścianą pobity nieprzytomny człowiek, kiedy lampy się zapaliły rozpoznałam go, podbiegłam i zaczęłam sprawdzać czy żyje
- Jewo szukała?
(Jego szukałaś?)
- Da! - krzyknęłam zrozpaczona, wyczułam płytki oddech - Dajtje mnie go! Ja wam platit!(Oddajcie mi go, zapłacę wam)
- Damy kak tolko ty prinosit branslet
(Oddamy jak tylko przyniesiesz bransoletkę)
- Kakoj braslet?! (Jaką bransoletkę?!)
- Ty znaju kakoj (Ty wiesz jaką)
- Leon ją ma... - mruknęłam sama do siebie - Ja priniosu! Dajtje mnie niediele!( Przyniosę, dajcie mi tydzień)
- Niediele...?(Tydzień...?)
- Branslet na Awruku...(Bransoletka jest w Awruk)
- Da...? Hmm... Suka blyat! Masz niediele! (Tak? Hm.. [Rosyjski wulgaryzm] Masz tydzień)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz