czwartek, 12 maja 2016

Rozdział 5 cz.3

Spart
Zapalniczka spadła mi trzeci raz kiedy znowu przypadkiem się oparzyłem, tym razem jednak sznur puścił i uwolniłem ręce. W tym samym momencie ktoś wszedł do pomieszczenia. Byłem w jakimś opuszczonym magazynie, przywiązany do krzesła.
- Co znowu? Mówiłem że nic nie wiem!
- Cichaj! - mruknął młody gangster z papierosem w ustach. Miał dresy, sportowe buty, luźną koszulkę, był obcięty na krótko, miał kolczyk w nosie i dwa w uchu. Nawet na mnie nie patrząc i zaczął przekładać broń z jakiś pudełek do swojej torby. Zarzucił ją na ramię miał już wyjść ale odwrócił się i podszedł do mnie śmiejąc się
- Nudzisz się tu co?
- Świetnie się bawię, wiesz - odparłem. Ten zaczął głaskać mnie po głowie
- Twoja głupia dziewczyna zdobędzie dla nas klucz a ty i tak zginiesz - westchnął - a szczerze mówiąc trochę mi ciebie szkoda...
W tym momencie wykorzystałem okazję i wykręciłem mu rękę, schodząc z nim na podłogę, udało mi się wydostać pistolet z torby. Wepchnąłem mu lufę do ust
- Tylko piśnij!
- Mhm...
- A teraz rozwiąż mi nogi!
Wykonał polecenie bez zawahania.
- Teraz słuchaj! Wyprowadzisz mnie stąd i powiesz gdzie jest Rosa
- Hmhmhfm! Łaaa...
Wykręciłem mu ręce za plecami i zmusiłem żeby się pochylił, przyłożyłem mu pistolet do skroni
- Mów
- Nie wiem gdzie jest! I jeśli ktoś nas zobaczy to bez wahania zabiją nas obu!
- Czemu?
- Posadzą mnie o zdradę a pan już nie jest potrzebny. Zresztą i tak im nie zależy
- To po co tu jesteś? Dla pieniędzy? Warto tak narażać życie? Ile ty w ogóle masz lat, co?
- Szesnaście, odpracowuje dług
- Jaki niby dług?
- Sprzedawałem narkotyki i mnie okradli, mafia kazała mi spłacać
- No to obaj mamy kłopoty
- Pomoże mi pan?
- Chyba nie mam wyjścia... - puściłem go, oddałem mu broń - powiesz, że kazali ci mnie przenieść gdzie indziej czy coś...
- Okej...
- Kurwa... mój syn byłby w twoim wieku...
- Byłby...?
- Nie żyje...
- Aha... przykro mi...
- Dobra idziemy!
Pozwoliłem mu prowadzić się z pistoletem przy głowie aż w końcu puściliśmy się biegiem przez pola. Nie wiem gdzie byliśmy, uciekaliśmy jak najdalej od drogi przez plantację kukurydzy. Jakimś cudem nikt nas nie przyłapał, w końcu chłopak zatrzymał się i zdyszany powiedział że powinniśmy już być bezpieczni
- Zabiją mnie za to... jak mnie dopadną... To wszystko przez pana!
- Zamknij się! Zabiorę cię do rodziców, jak tylko znajdę Rosę - powiedziałem z trudem łapiąc oddech - Gdzie mieszkasz?
- Uciekłem z sierocińca!
- Hm... Chcesz tam wrócić?
- Nie!
- To... jak mogę się odwdzięczyć?
- Niech mnie pan weźmie ze sobą - podszedł do mnie i chwycił mnie za koszulę - proszę!
- Co ty robisz?
- No proszę! Jestem silny, mogę na siebie zapracować!
- Nie! To nie takie proste, muszę cię oddać na policję
- Nie! Błagam! - przytulił się do mnie omal mnie nie przewracając
- Hej!
- Błagam! - odsunął się i klęknął przede mną
- Wstawaj! Co ty wyprawiasz?! - pociągnąłem go w górę
- Ja się żadnej pracy nie boję! Zabierze mnie pan ze sobą... Ja już wszystkiego próbowałem, nawet w burdelu byłem
- Co mnie to obchodzi?! Wyszliśmy z tego gówna i teraz niech każdy idzie w swoją stronę!
- Pana dziewczyna by się ucieszyła bo bym za nią wszystko robił
- Wszystko to nie...
- Mogę wszystko, to zależy co będzie pan chciał
- Mój brat by chciał, hahaha!
- Pedał?
- Tak... Ale zajęty, nie masz szans, zresztą jesteś za młody
- To co? Co mam zrobić? Umrzeć z głodu? Jakoś musiałem zarabiać
- Rozumiem ale... i tak mam dość swoich problemów, idź do kogoś innego, zostaw mnie!
- Ale ja nie będę sprawiał problemów! Proszę... chociaż niech mi pan jakiś obiad postawi za to, że mu uratowałem dupę!
- Dobra wygrałeś, idziemy coś razem zjeść a potem nie chcę cię widzieć, rozumiemy się?!
- Tak, psze pana!
Po kilku godzinach udało nam się dojść do jakiegoś baru przy drodze. Młody wcinał jakby nie jadł nic od kilku dni
- Jak się właściwie nazywasz?
- Sebastian
- Masz rodzeństwo, albo jakąś dalszą rodzinę?
- Nie wiem
- Mhm. A daleko stąd... - nie dokończyłem. W drzwiach do knajpy ujrzałem brata. On rozejrzał się po barze i zaczął czytać ceny licząc pieniądze
- Zaczekaj - powiedziałem, wstając od stołu. Leo podał pieniądze barmanowi i coś powiedział. Podszedłem do niego z tyłu i objąłem mocno. Zaczął się wyrywać, pozwoliłem mu się odsunąć, on odwrócił się z zamiarem opierdzielenia mnie po czym zastygł tak z otwartymi ustami i uniesionymi w geście obrony dłońmi. Opuścił ręce i uśmiechnął się
- A co ty tu robisz? I czemu mnie straszysz?
- Przepra... - chciałem powiedzieć ale rzucił mi się na szyję. Złapał mnie za kark i pocałował w policzek, ja również go ucałowałem po czym zaprosiłem do naszego stolika
- Cześć - wtrącił już z daleka Seba  - Ty jesteś tym jego bratem? Jesteś Leon tak? Jesteś gejem? - obrzucił go pytaniami od razu a ja myślałem że go zatłukę
- Eee... - Leon najwyraźniej nie wiedział od czego zacząć - Widzę że moja sława mnie wyprzedza - zaśmiał się - Skoro wiesz już o mnie wszystko to może powiesz też coś o sobie? I opowiedz jak wyciągnąłeś mojego brata na randkę?
- To nie jest żadna randka! On jest ode mnie o połowę młodszy! - warknąłem - Zabrałem go tylko na obiad bo mnie prosił!
- Wiem, tak się tylko droczę - powiedział klepiąc mnie po ramieniu
- Jestem Sebastian - odparł wesoło mój kolega - jestem...
- Zamknij się! - przerwałem mu
- Spart... - zaczął Leo ale nie dałem za wygraną
- Czekaj! Nie wiem gdzie jest Rosa, mam kłopoty z jakąś mafią... w ogóle... wszystko przez tą twoją bransoletkę!
Leo na chwilę zdębiał, ciągnąłem jednak dalej - Pięciu facetów się na mnie rzuciło, no i nie miałem szans, z ich rozmów zrozumiałem że szantażowali Rosę żeby przyniosła im tą bransoletkę, nie mam pojęcia gdzie jest, ja ledwo stamtąd wyszedłem, dzięki niemu - wskazałem Sebę - Nie wiem co dalej robić!
- Gdzie byliście razem ostatnio? - zapytał
- W dystrykcie drugim - odparł za mnie Sebastian - ale potem przewieźliśmy go tutaj
- To gdzie my jesteśmy? Gdzieś niedaleko prawda?
- Na drugim końcu Rawil - odparł Leo - w czwartym...
- Jak to?
- No mówię przewieźli cię, byłeś nieprzytomny - powiedział Sebastian
- Za dwie godziny - rzekł Leo - jedzie pociąg do drugiego, jadę nim aż z Łokatwy i mam zamiar dotrzeć do Awruk
- Tak? My też mieliśmy jego adres! Andrisa znaczy się! - powiedziałem odrobinę za głośno i ludzie na nas popatrzyli.
- Domyślałeś się gdzie ja jestem? - zapytał Leo
- Co to ma do rzeczy?
- Odpowiedz
- Byłem przekonany że razem z Andrisem ale...
- Więc Rosa będzie jechać do Awruk - odparł - szuka mojej bransoletki tak? Czyli mnie.
- Bardzo możliwe, o ile jej nic nie zrobili - powiedziałem
- Nie, jeśli ma znaleźć bransoletkę
- Chyba że zauważą jego zniknięcie - dorzucił Sebek - wtedy będą ją ścigać ale prawdopodobnie jest już na statku, a na pewno chciała wypełnić misję jak najszybciej czyli na pewno nic jej nie grozi, mafia nie ma dobrych kontaktów z portowymi a najbliższy rejs jest jutro w nocy
- Obyśmy zdążyli dojechać - westchnął Leo
- My? - zapytałem
- Pojedziemy razem tym pociągiem na wybrzeże i tym statkiem do Awruk, tam powinni już być Rosa i Andris, a ja mam do niego list i mogę dopisać żeby w razie czego zatrzymał Rosę
- No dobra, to brzmi jak jakiś plan
Leo zaczął grzebać w plecaku po czym wyciągnął zeszyt w który miał wsadzoną kartkę i dopisał coś na dole, rozczytałem tylko że zaczyna się od PS
- Pokaż ten list - wyciągnąłem rękę
Leo szybko zabrał kartkę ze stołu i trzymając z dala ode mnie warknął - Nie! Spadaj!
- Coś ty mu tam napisał? - zaśmiałem się
- Nic... - powiedział czerwieniąc się
- Pewnie coś w stylu że nie możesz się doczekać aż cię wymłóci i że...
- Że co? - wybuhnął śmiechem  - Że mnie wymłóci?? Hahaha! Nie aż taki zboczony nie jestem żeby pisać o tym w liście
- No co? Na co dzień tak rozmawiacie
- To co innego
- To list miłosny?
- Tak...
- Na takiej kartce? I ołówkiem?
- No co?
- No kurde, chłopaku! Co ty? Co on sobie o tobie pomyśli?
- Eee
- Leć do sklepu, kup ładną kartkę, porządną kopertę, czarny długopis a najlepiej pióro. W ogóle tak bazgrasz... mogę ci to przepisać ładniej
- Nie ja umiem ładnie tylko się spieszyłem
- No to przepiszesz ładnie, ale czekaj... pokaż to... - w końcu podał mi kartkę, były na niej ślady po czymś mokrym - to twoje łzy? - zapytałem
- Ekhem! Taa... chyba tak - zmieszał się
- To nie, to musi dostać tą wersję!
- Hmm...
Barman przyniósł mu kufel piwa ten od razu pociągnął kilka łyków
- Leoś...
- Co?
- Tęskniłem za tobą, kocham cię...
Leo położył dłoń na mojej dłoni na stole i uśmiechnął się po czym wrócił do swojego piwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz