czwartek, 12 maja 2016

Rozdział 5 cz.2

Leon
Straciłem już rachubę czasu, nie wiem jak długo byłem w podróży, kilka dni bez przerwy. Spałem w pociągach. Z obrzydliwego kibla właśnie wyszła jakaś pani, przecisnęła się przez za wąskie jak dla niej drzwi i poszła na swoje miejsce. Kiedy tylko znalazłem się w środku zacząłem wymiotować. Było mi od kilku godzin nie dobrze, ale najpierw to ignorowałem a potem czekałem w kolejce na dwa wagony do toalety. Wstałem, odwróciłem się, była tu tylko przyrdzewiała toaleta z którą przed chwilą przeżyłem bardzo miłe chwile, tak samo zardzewiała umywalka z kawałkiem mydła wielkości orzecha laskowego, i pęknięte lustro. Spojrzałem na siebie, przeczesałem palcami włosy. Mój wzrok padł na ścianę "wolna istota nie użala się nad sobą, zamarznięty ptak spadnie z gałęzi bez cienia żalu nad sobą" - głosił jeden z napisów, "072 123 321 - panienki do towarzystwa, dojazd w okolicach dystryktu 4 gratis, z gumą 50a bez gumy 100a" - inny
Wyjąłem scyzoryk i zacząłem skrobać na ścianie "Byłem tu. Leoś"
Poczekałem jeszcze chwilę, wciąż miałem odruchy wymiotne ale udało mi się tylko wypluć trochę śliny i krwi. Wróciłem do przedziału i skuliłem się w swoim kąciku, Dzieciaki właśnie coś jadły, ich matka rozmawiała z dziadkiem
- Chcesz trochę - Zosia wyciągnęła do mnie rękę z kanapką
- Nie... Zabierz to niedobrze mi!
- Okej, przepraszam, już chowam
- Możesz jeść tylko mi tym nie machaj przed nosem
- Zjem później... Nie przejmuj się zaraz ci przejdzie
- Wiem, dzięki za wyrozumiałość
- Nie ma za co! - uśmiechnęła się
- Czemu jesteś taki smutny?
- Sam nie wiem... czegoś chcę ale nie wiem czego
- Tęsknisz za kimś?
- Możliwe. Tak pewnie po prostu tęsknię za Andrisem. Widzisz ja mam problem z określeniem swoich uczuć
- Po prostu więcej widzisz. Nie umiesz ich nazwać, ludzie są od małego uczeni jakie uczucia są dobre a jakie złe, nazywają je ludzkimi słowami jakby były czymś materialnym. Tak naprawdę przecież każdy czuje co innego i nie da się tego nazwać. Gdzie jest granica między miłością a przyjaźnią. Czy mogę kochać przyjaciółkę? Kiedy jej to powiedziałam to mnie wyśmiała
Skrzywiłem się - Nie przejmuj się, one też cię kocha tylko nauczono ją że to słowo znaczy co innego niż powinno. Jesteś bardzo mądra jak na swój wiek. Też uważam że uczuć nie można wyrazić słowami. Czynami nie zawsze mamy okazję je udowodnić ale obietnicami już tak. Zauważ że zamiast kocham cię można obiecać komuś że jeśli skoczy w ogień my skoczymy za nim. Druga strona w ramach ja ciebie też ma po prostu w to uwierzyć. Czyli nam zaufać. Łatwiej powiedzieć kocham i potem skrzywdzić drugą osobę, niż wytłumaczyć się z niespełnionej obietnicy, prawda?
- No ale jeśli będę kiedyś dajmy na to miała męża i on mi obieca że będzie ze mną do śmierci a potem odejdzie ale jednak wróci, mam mu ufać?
- Nie wiem co ci teraz odpowiedzieć. To zależy... Zaufanie to domek z kart
- A jeśli teraz wyjechałam z Łokatwy i nigdy więcej nie zobaczę mojej przyjaciółki?
- Gdybym ja był panem tego świata zrobił bym tak żeby ludzie którzy siebie potrzebują nie musieli się rozdzielać ale nie mam na to wpływu i jeśli jej więcej nie zobaczysz to... jedyne co wam pozostaje to płacz
Westchnęła
- Ludzie będą ci mówić, że nie wolno tracić nadziei ale to kłamstwo, nie wolno tracić wiary w siebie ale nadzieję można, bo nic bardziej nie boli niż fałszywa nadzieja
- To w końcu trzeba ufać czy nie?
- Warto czasem ryzykować, warto czasem się sparzyć i potem cierpieć niż cały czas być ostrożnym, co cię nie zabije to cię wzmocni
- Czasem się boję patrzeć w przyszłość
- Żyj tu i teraz, ignoruj bezsensowność istnienia po prostu ignoruj
- No to po co to wszystko?
- Mówię. Ignoruj te pytania, zapomnij, nie myśl o tym, rób to na co masz ochotę bo jedyne czego ludzie żałują po latach to właśnie tego że czegoś nie zrobili, bo nawet jeśli popełnili błędy to można się na nich uczyć najgorsze jest rezygnowanie z czegoś bo boimy się ryzyka. Ale nie przejmuj się tym tak bardzo, wszystko przed tobą nie musisz się bać przyszłości choć to z twojej strony bardzo dojrzałe
- Wybacz że przerwę nasze rozmyślania ale wpadłam na... co najmniej godny zainteresowania pomysł
- Słucham...
- Skoro nie masz kontaktu z Andrisem ale masz jego adres możesz do niego napisać!
- Och... faktycznie, że też sam o tym nie pomyślałem. Mógłbym wysłać mu list może dotarł by przede mną i chociaż trochę mu poprawił humor. No i wiedziałby przynajmniej gdzie jestem i że wszystko w porządku. Zakładam że choć trochę się o mnie martwi...
- A ja zakładam, że nie może spać myśląc cały czas czy jesteś cały i zdrowy
- No z tym zdrowiem to tak słabo, trochę kaszlę, to przez te niedomykające się okna... Nie ważne zresztą, co to ja...? Aha... Co mu napisać??
Wyjąłem z plecaka mój zeszyt i wyrwałem kartkę, wziąłem do ręki ołówek, przyłożyłem do kartki po czym cofnąłem i wziąłem go do ust
- Nie gryź tego biednego ołówka - powiedziała Zosia, szarpiąc moją rękę -  pisz... hmm... jak on lubi gdy się do niego zwracasz?
- Nie wiem...
- No dobra... nie no ja ci nie pomogę! To musi być z serca...
- Dobra ale nie patrz - zasłoniłem dłonią stronę - jak skończę to mi sprawdzisz...
" Kochany!
Przepraszam, że tak nagle musieliśmy się rozstać. Jak widać da się żyć z sercem wyrwanym z piersi. Ale już wracam do domu. Nigdy więcej nie dam się wrobić w coś podobnego, teraz będę tylko twój i proszę nie mów więcej że żałujesz dnia w którym mnie poznałeś."

- Akapitów nie robisz... po za tym nie masz miejsca i daty - wtrąciła Zosia
- Uh... a zaczęło mi coś wychodzić!
- Akapity muszą być, za długi będzie ten wstęp, nie rozpisuj się jeszcze. Tu napisz że wracasz i zapytaj co tam słychać, potem opisz jak bardzo tęsknisz, co czujesz i co zrobisz gdy się zobaczycie, w zakończeniu że nie możesz się doczekać, liczysz dni i nawet sekundy i żeby się nie martwił
- No dobra - zmiąłem kartkę i wziąłem nową - jak zacząć? Kochany? Muszę pisać jego imię?
- Nie koniecznie... napisz Mój Drogi
" Rawil 8 września 1445
Mój Drogi!
Co u ciebie?"
- Nie! Nie! Nie! To takie... - wyrzuciłem kolejną kartkę
- Masz rację Leo, pisz jak ci wygodnie, to pierwsze było dobre, nie zbyt poprawne ale dobre i z uczuciem
Westchnąłem
" Gdzieś w Rawil, 8 września 1445
Najdroższy!
Jestem na granicy Rawil, sam zresztą nie wiem gdzie dokładnie. Jadę do ciebie do Awruk, nie wiem ile to jeszcze potrwa. Wybacz że tak zaczynam ale pewnie się denerwujesz i chciałem żebyś dowiedział się najpierw najważniejszych rzeczy. Nie musisz się martwić, jakoś sobie radzę, tylko nie umiem bez ciebie"
- Ciebie z dużej...
"bez Ciebie zasnąć, nie spałem od kilku dni. Ale to nic, najgorsze chyba już za mną, jadę aż z Łokatwy.
Wiesz, kiedy tak wiem że jesteś na drugim końcu świata to dopiero uświadamiam sobie jak bardzo Cię kocham. Słońce nie zastąpi Twojego ciepła, ani wiatr oddechu, żaden dźwięk nie jest choć trochę podobny do Twojego szeptu. Kiedy już uda mi się zasnąć to nadal marzę o Tobie, kiedy się budzę odruchowo szukam Twojej dłoni. Boję się bo im dłużej Cię nie ma tym bardziej stajesz się czymś nieosiągalnym, jakimś ulotnym marzeniem. Błękit twoich oczu kiedyś mi tak bliski teraz jest niebem którego nie mogę dosięgnąć. Nie pamiętam już smaku Twych ust. Teraz chcę mi się płakać ale kiedy pomyślę że za kilka dni cię zobaczę to serce mi przyspiesza. Serce którego nie mam bo wyrwano mi je siłą z piersi kiedy musieliśmy się rozstać. Jeśli miałbym być szczery to czuję się jak wtedy gdy pierwszy raz się pocałowaliśmy, na samą myśl wstrzymuję oddech a przy Tobie chyba się zapadnę pod ziemię. Czasem też boję się twojej reakcji, mam tylko nadzieję że nawet jeśli byłeś zły, że tak nagle musieliśmy się rozstać, bo masz prawo, to teraz nie przeszkodzi ci to w podzieleniu mojego entuzjazmu co do tego, że znów się zobaczymy. Wiem że nie lubisz gdy podważam szczerość i prawdziwość Twych uczuć ale ja widocznie jestem nieufnym stworzonkiem, które mając przed sobą zbrojony stalą betonowy most, nieudolnie tupta przed sobą jedną łapką sprawdzając czy ten je utrzyma.
Liczę każdą sekundę, nie mogę już wytrzymać, czasem nie wiem co ze sobą zrobić. Właściwie piszę do Ciebie, żebyś chociaż ty był spokojny o mój los. Ja przecież nie wiem co z Tobą, mam tylko nadzieję, że wszystko dobrze. O ile list dojdzie przede mną to powinienem być za kilka dni.
Całuje. Twój Leoś
- No proszę i dałeś radę
- Tak i nawet mi się podoba
- Daj - wyrwała mi kartkę i zamilkła na kilka minut czytając uważnie, co jakiś czas coś kreśląc i poprawiając, czasem śmiejąc się, w końcu oddała mi kartkę mówiąc - proszę, poprawiłam błędy
- Dzięki... co myślisz?
- Jest super! Na pewno mu się spodoba...
Wysłałem go na najbliższym postoju już w Rawil, na stacji na jakimś zadupiu. Dali nam trzy godziny na uzupełnienie jedzenia i odpoczynek od ciągłej jazdy. Poszedłem poszukać jakiejś knajpy żeby coś przegryźć zanim znowu zwymiotuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz