Leon
Minęły dwa tygodnie. Byliśmy wreszcie w Awruk. W porcie było gwarno i wesoło, każdy usiłował coś sprzedać, każdy chciał przekrzyczeć resztę.
- Andris na pewno po pana wyjdzie - stwierdził Sebastian, poprawiając szelki mojego plecaka, który uparł się nosić
- Tak myślisz? - zapytałem. Sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem kasę, miałem ostatnie 5 anorów. Ktoś zdaje się zauważył to i podeszło do mnie małe stworzonko zasłonięte przez bukiet róż - Nie chcę pan kwiatów? Pięć anorów... - powiedziało dziecięcym głosem. Spojrzałem na Sebę, ten uśmiechnął się i pokiwał energicznie głową, westchnąłem patrząc na dłoń, po czym wręczyłem je dziecku i wziąłem róże. Była to mała dziewczynka, mieszaniec. Dużo tu było takich, nierasowych...
- A gdzie Spartan, co? - zapytałem wąchając kwiaty
- Nie wiem - odparł chłopak - Mogę go poszukać!
- Nie, nie... lepiej się nie rozdzielajmy
- Em... Mogę pana o coś zapytać?
- Jasne
- Czemu mi pan pomaga? Nawet pana brat mówi że to bez sensu... Płaci pan za moje bilety, funduje mi jedzenie...
- Bo też byłem w mafii - wziąłem jego rękę i porównałem ze swoją, obaj mieliśmy blizny po zmowie milczenia
- Och...
- W twoim wieku, przechodziłem przez to samo... kradłem kiedy byłem głodny, zabijałem gdy musiałem...
- Ja jeszcze nie... nikogo nie zabiłem...
- To dobrze. Obyś nigdy nie musiał...
- Ale... Co ze mną będzie? Zostawi mnie pan tutaj? Z dala od mafii...
- Posłuchaj mnie... mafia nigdy nie odpuszcza, jeśli będą cię chcieli to cię znajdą, ale myślę że nie jesteś wart zachodu. Im chodzi o tą pieprzoną bransoletkę
- A właściwie... Kto w końcu ma tą bransoletkę?
- Nie ważne...
- To nie tak! Ja bym pana nie sprzedał! Tak tylko zapytałem z ciekawości... Przepraszam! Przez mój niewyparzony język ciągle wpadam w kłopoty! - powiedział i spuścił głowę
- Mój drogi... najciemniej pod latarnią, tyle ci powiem
- Co??? Cały czas jest w Rawil?!
Położyłem mu rękę na ustach
- Cicho - zaśmiałem się - Bystry jesteś... - puściłem go i zbliżyłem się tak że niemal dotykałem jego ucha - Ma ją mój przyjaciel, zupełnie nieświadomy co to jest, powinien być na uniwersytecie w stolicy Rawil, haha... dając mu ją na pożegnanie nie miałem pojęcia, że wszyscy się o nią zabijają...
Chłopak rozdziawił pysk i gapił się na mnie nie dowierzając. Dotknąłem jego biodra sprawdzając czy ma przy sobie broń
- Dobra, nie wiem co nas tam czeka, masz być ostrożny, idziemy...
Przeszliśmy ledwie kilkanaście metrów szukając wyjścia z portu, kiedy Sebastian złapał mnie za rękaw
- Niech pan zobaczy! To on!!!
- Co? - spojrzałem w stronę w którą pokazywał. Na drugim końcu placu o mur opierał się jasnowłosy mężczyzna - Co?
- Tak jak pan opisywał to musi być pan Andris!
- Myślisz? - zapytałem wciąż nie dowierzając
- Podejdźmy bliżej!
Poszedłem najpierw powoli a z każdym krokiem moje serce przyspieszało, aż w końcu byłem pewien że to Andris
- O kurwa - jęknąłem. Spojrzał w moją stronę, odwróciłem się do niego plecami
- Proszę pana...?
- Jak wyglądam?!
- Szczerze...?
- Tak!!
- Ym... No... trochę pan blady... i... rozczochrany
Przeczesałem włosy palcami
- Lepiej... ale strasznie pan przerażony
- Co ja mam zrobić?
- Lepiej biec, bo zdaje się że on sobie idzie...
- Co?! - spojrzałem za siebie, szedł powoli w stronę miasta. Rzuciłem się biegiem. Po drodze łzy napłynęły mi do oczu.
- Andris! - wrzasnąłem
- Andris!!! - wydarłem się na całe gardło, pod koniec głos mi się załamał
Odwrócił się i też zaczął biec, choć o wiele wolniej jakby nie mógł...?
- Andris... - zawyłem jeszcze raz
Padliśmy sobie w ramiona.
Andris zamruczał z zadowoleniem, podniósł mnie. Po chwili odstawił na ziemię, chwycił za włosy i odciągnął od swojego ramienia, poluzował chwyt i zaczął mnie całować. Jego ciepły język zaczął igrać z moim w moich ustach. Zaczął się na mnie pchać aż przyparł mnie do muru. Na dosłownie ułamek sekundy oderwałem żeby złapać oddech, przysięgam tak mnie rozpalił że zapomniałem oddychać. Nie dał mi jednak na długo tego przerywać i chwycił mnie za kark przyciągając znów do siebie a ja pozwoliłem żeby nasze języki splotły się w namiętnym pocałunku. Poczułem jak nogi się pode mną uginają i zacząłem błądzić ręką po ścianie za mną próbując się czegoś złapać. W końcu uwiesiłem się mu na szyi i przylgnąłem do niego całym ciałem, on tylko mocniej mnie objął. Zaśmiał się niezręcznie kiedy zrozumiał że czuję jak się podniecił. Wrócił do całowania mnie i tylko trochę zwolnił, pozwolił mi trochę przejąć kontrolę. Nie wiem jak długo już to trwało ale nie chciałem żeby ta chwila się skończyła, nie ważne co ludzie pomyślą, pożądanie wzięło nade mną górę, nie wspominając już o tym że to mój kochanek zaczął...
Ujął moją twarz w dłonie i spojrzał mi w oczy, czułem jego gorący oddech, dyszał ciężko, miał zaczerwienione policzki i rozszerzone źrenice. Przycisnął czoło do mojego czoła i tak staliśmy zapomniawszy o całym świecie. Odsunąłem się i oparłem o ścianę nie byłem w stanie powiedzieć ani słowa, Andris patrzył na mnie, nagle jego oczy zabłysnęły od łez. Zbliżyłem się, położyłem dłonie na jego piersi i pocałowałem go delikatnie. Jednak jedno liźnięcie za dużo i ten ogień pożądania wybuchł od nowa. Złączyliśmy się w pocałunku, nasze języki zaczęły walczyć o dominację, jego dłonie błądziły po moim ciele, zadrżałem kiedy położył je na pośladkach, zaśmiałem się.
- Róże...
- Co? - oderwał się ode mnie
- Miałem dla ciebie róże ale tak się na mnie rzuciłeś że je upuściłem... są za tobą
- Och! Pieprzyć róże mam ciebie! Nareszcie...
- Dostałeś mój list?
- Tak kotku
Przytuliłem się do niego, zaczął całować mnie po szyji, nie miałem sił z nim walczyć był silniejszy, stałem się uległy a on tylko objął mnie pewniej i pocałował delikatnie w usta.
- Andris ja...
- Ciii...
Bezwiednie ziewnąłem, Andris wyszczerzył zęby - Ach te strefy czasowe, co?
- Mhm...
Zauważyłem że Sebastian stał z boku przyglądając się nam, i pozbierał kwiaty...
- Leo zdradziłeś mnie? - zapytał nagle Andris
- Co, jak?
- Czy mnie zdradziłeś?
- C-co? Nie! Dlaczego pytasz???
- Trzymałeś się z innym facetem za rękę...
- Za rękę... - powtórzyłem po nim
- Piliście razem...
- Mów dalej...
- Eliot powiedziała żeby cię zapytać wprost a powiesz prawdę
- Eliot tu jest???
- Tak. Co z nim? Wysoki mutant...
- A ten! - zacząłem się śmiać - Chyba nawet wiem skąd to trzymanie za rękę! Poślizgnął się na oblodzonych torach i chwycił mnie żeby nie upaść, pokażę ci w domu jakiego nabiłem siniaka na dupie...
- Bogowie... - wtulił się we mnie - myślałem że mnie zdradziłeś
- Bogowie! - sparodiowałem go - Jakiś ty podejrzliwy! Nie wzywaj mi tu swoich bogów tylko prowadź do domu...
Pocałował mnie w głowę, i wziąwszy za rękę pociągnął za sobą
- Ach poczekaj... muszę ci kogoś przedstawić... - odwróciłem się - Sebuś!
Sebastian podszedł do nas i grzecznie ukłonił się Andrisowi - Dzień dobry!
Andris spojrzał nań nieufnie, podał mi róże, trochę po przejściach, ja przekazałem je Andrisowi
- No te właśnie były dla ciebie... - westchnąłem
- Mh... Dziękuję ci - odparł przyglądając się kwiatom
- Sebastian zostaje i już! - powiedziałem
- Dobrze! Czy ja coś mówię?! - warknął
- Jeśli mam sprawiać problem to ja.. - zaczął Seba
- Ależ ja nie miałem nic złego na myśli - powiedział szybko Andris i uścisnął mu dłoń - Miło cię poznać
- Mi również...
Szybko zapadł zmrok, przy głównej drodze prowadzącej z portu do miasta znaleźliśmy Sparta i całą czwórką ruszyliśmy do domu po drodze opowiadając sobie o wszystkim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz