piątek, 27 maja 2016

Rozdział 7 cz.1

Andris
Leo westchnął i wykończony po upojnym wieczorze padł obok mnie
- Taa, teraz rozumiem co według ciebie znaczy, że tęskniłeś - powiedziałem obejmując go ramieniem, ten tylko zamknął oczy i zamruczał. Byliśmy w owej knajpie u Ryśka, z którym miałem zresztą przyjemność rozmawiać osobiście, wynajęliśmy trzy pokoje, właściwie to były przeznaczone dla jednej osoby ale uznaliśmy że zamieszkamy dwójkami żeby było taniej. Nam dostał się jeden z mniejszych, mieściło się tu łóżko, od strony Leosia był stolik z lampką, przy ścianie była szafa, stolik i dwa krzesła, przed nami drzwi a za nami okno z widokiem na wschód.
- Nie wiem jak my namówiliśmy Eliot żeby zostać - mruknął - Jechałem kilka tygodni bez przerwy i spałem w pociągach żeby być jak najszybciej
- Tak?
- Tak... - zaczął szeptać - Boję się, że bransoletka nie jest bezpieczna, na uniwerku na pewno znajdzie się ktoś z wtajemniczonych...
- Czemu się nią martwisz?
- Nie chodzi o mnie, ja jej nie potrzebuję!
- Po co ta złość? Co takiego powiedziałem?
- Nie... nic... po prostu... ona jest jakaś dziwna, mam wrażenie jakby była czymś żywym... żałuję że jej nie zniszczyłem już dawno
- Późno już, nie myśl o tym na razie... musimy odpocząć, zwłaszcza ty po podróży
- Tak, ale mam tyle wrażeń, mógłbym mówić godzinami
- A ja słuchać, ale jutro powinniśmy wyruszyć jak najwcześniej
Leo podniósł się na łokciu i pocałował mnie. Spał tej nocy niespokojnie jakby czuł to co jeszcze nie nadeszło ale miało wkrótce stać się najgorszym koszmarem tego świata... Ja sam się bałem, byłem tak daleko od czegokolwiek co znałem, wokół było tak ciemno a na zewnątrz co chwila ktoś krzyczał a nawet dały się słyszeć strzały, tylko jego oddech tuż przy moim policzku dodawał mi otuchy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz