sobota, 6 sierpnia 2016

Rozdział 17

Andris przypomniał sobie o czymś co ukrywał od jakiegoś czasu. Jutro 30 lipca upływał mu termin zgłoszenia się do WKU. Bardzo się tym przejął ale nie mogło mu to przejść przez gardło, co miał powiedzieć? Leo, jutro wyjeżdżam, dostałem wezwanie do wojska? Dopiero nocą, zdał sobie sprawę że ostatni raz leży obok ukochanego, wziął go w ramiona i wyznał że musi coś powiedzieć
- To coś poważnego? - jęknął Leo
- Tak - odparł szeptem Andris - Dostałem wezwanie do wojska - powiedział szybko żeby się nie rozmyślić - jutro wyjeżdżam... rano...
Leo wyrwał mu się, spojrzał na niego zdziwiony - Co?
- Jutro biorą mnie do wojska - powtórzył spokojnie ale drżącym głosem
- Co...? Ale... - Do Leośka zaczęło dochodzić to co właśnie powiedział Andris ale wciąż nie mógł uwierzyć - Zostawiasz mnie tu samego...?
- Leon... - Andris przytulił oszołomionego chłopaka - Ja tego wcale nie chcę, powinienem ci wcześniej powiedzieć...
Leon wyrwał się po raz drugi i uderzył Andrisa w twarz, nie jakoś mocno ale tak żeby sobie zapamiętał
- Ty świnio! Jak możesz?! Od jak dawna wiedziałeś?
- Dwa tygodnie - rzekł Andris
- Ty... ty... - próbował się wysłowić ale zaczął płakać, odwrócił się tyłem do Andrisa i ukrył twarz w dłoniach
- Leoś, nie płacz... serce ty moje... wybacz mi... też mógłbym teraz płakać ale bądźmy poważni...
- Andriś... - Leo odwrócił się do męża i objął go - Dlaczego mi nic nie mówiłeś? - zapytał próbując się opanować - Dlaczego? Będziesz chociaż tęsknił?
Andris westchnął ciężko - Będę - zamruczał i wtulił się w ramię Leośka - nie wiem jak ja tam bez ciebie wytrzymam...
- Pojadę z tobą!
- Przestań... nie gadaj głupot, zostaniesz z dziećmi, nie wiadomo czy nie trzeba będzie bronić domu. Pamiętasz te gwiazdy? To były rakiety... to Vajetnam i Irakta, wyspy demonów atakują. Front jest tuż tuż na południu... będę blisko ciebie, może mi będą dawać przepustki
- Dlaczego mi mówisz dopiero teraz...? Kiedy wiedziałeś? Dwa tygodnie temu...? Gdybyś mi powiedział to bym się tak nie zachowywał... W ogóle nie powinienem się tak zachowywać... Powinienem cię teraz wesprzeć - powiedział ocierając łzy
- To nic... już nic nie ma znaczenia...
- Co jeszcze mogę dla ciebie zrobić? - zapytał Leo z czułością
Andris spojrzał na niego, Leo odgarnął włosy spadające mu na czoło i spróbował się uśmiechnąć ale jakoś nie mógł
- Daj mi tą ostatnią noc - powiedział cicho Andris, a Leo skinął głową. Andris zaczął go całować, próbował się nacieszyć mężem ostatni raz ale ciężko było się cieszyć kiedy wiedział że widzi go ostatni raz. A już tym bardziej kiedy kochanek cały czas cicho płakał. Skończyło się na tym że się poprzytulali i razem ryczeli. Rano Andris żeby oszczędzić Leośkowi przykrości wymknął się bez pożegnania, pocałował go tylko. Leo to poczuł ale nie do końca się obudził i kiedy Andris odszedł zasnął szybko z powrotem. Obudził go jak zawsze płacz Anastazji. Odruchowo przewrócił się na bok żeby przyulić się do Andrisa i przekonać go że to jego kolej zmieniania jej pieluchy ale niczego nie znalazł, spojrzał na puste miejsce obok siebie i rozpłakał się. Po chwili zdał sobie sprawę że tylko łka, musiał być cholernie odwodniony skoro nawet nie leciały mu łzy. Faktycznie stracił trochę krwi a wczoraj pół nocy płakał. Jednak gdy pomyślał o jedzeniu czy piciu zrobiło mu się niedobrze. Poszedł do pokoju dzieci, Czarek stał przy kołysce i huśtał lekko siostrę.
- Tata? - zdziwił się widząc Leośka - A dzie uś? - Czasami Leo mówił na Andrisa w obecności dzieciaków "tatuś" a że Czarek nie umiał tego powtórzyć Andris został usiem. Leośkowi znowu zebrało się na płacz ale wziął się w garść i cicho powiedział - Andris pojechał na wojnę
- A kiedy wlóci? - drążył temat jego syn
- Nie wiem...
- Czemu jesteś taki smutny...? - zapytał przytulając się do nogi ojca. Leo klęknął przed nim i przytulił go.
- Psecież ze mną też się mozes bawić - powiedział chłopiec głaszcząc ojca po głowie
- Wiem Czaruś... jakoś sobie poradzimy
- A dlacego uś pojechał na wojne?
- Bo inaczej dostalibyśmy karę i nie mielibyśmy pieniędzy
- A dlacego? Psecież kazdy może lobić co chce, nie można komuś kazywać wyjeżdżać jak on kogoś kocha i chcę z nim mieszkać i musi placować na polu, to nie można mu kazać to zostawić i pojechać...
- Tak ale niektórzy ludzie to potwory
- Ja się nie boje potfolów! Ja ich... zabiję - dodał nagle zmienionym głosem
- Eee... Czaruś... kochanie... nie wolno nikogo zabijać, dobrze? - uspokoił go Leo, przypominając sobie ze zgrozą że jego syn został spłodzony z tej złej części bransoletki
- Dobze... - odparł potulnie Czarek
O tym że Andrisa wzięli do wojska wiedziała cała okolica w ciągu kilku dni. Nikt jednak nie przejął się losem Andrisa ani Leośka, martwiono się bardziej o to że skoro biorą do wojska pedałów to pewnie niedługo Burtki będą w czarnej strefie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz