Wbrew pozorom wpatrywanie się w sufit może być bardzo wciągające. Tu i ówdzie przeciekał, nad fotelem tej dziewczyny, która nie pokazywała się odkąd ja tu leżałem, był przybrudzony od dymu. Czasem tylko patrzenie utrudniały mi napływające do oczu łzy, których nie byłem w stanie powstrzymać. Zapachy z kuchni tylko mnie drażniły, a najbardziej od chwili kiedy zapomniałem się i pomyślałem że zaraz wejdzie tu Leo z żarciem dla mnie, po chwili dopiero uświadomiłem sobie, że ten idiota mnie zdradził, a jedzenie przyniesie mi Ksawery.
- Ała! Wdepnąłem w coś! Co to jest? Andris? To twoja obrączka? Czemu ją rzuciłeś na środek pokoju? - wpatrywał się we mnie szukając jakiejś odpowiedzi ale ja milczałem
- No nie przejmuj się aż tak, nie przesadzaj. Te zdjęcia nic nie znaczą... Andris... Andris? Wszystko w porządku? Posłuchaj, to nie koniec świata...
- Zostaw mnie!!!
- Hej! Uspokój się, nic się takiego znowu nie stało. Jesteś taki o wszystko zazdrosny...
- Ale ten skurwiel...
- A gdyby tego skurwiela zabili? Wiesz jak tam jest niebezpiecznie? Na Likatwie jest pełno gangów...
- Meh...
- Po prostu nie rób czegoś czego będziesz żałował - powiedział wkładając mi obrączkę w dłoń i zaciskając palce. Miał już wyjść ale wrócił się jeszcze
- Aha... widzisz... przeniesiemy cię jutro do naszych znajomych... będziesz tam miał lepsze warunki
- Już nikomu nie zależy... - bąknąłem pod nosem
- Co? Co nie zależy?
- Na mnie nikomu!
- Oj nie przesadzaj... Jakbym wiedział że tak zareagujesz to bym ci w ogóle tych pieprzonych zdjęć nie pokazywał, Rebelia się nim interesuje to go śledzą, a że przypadkiem był koło niego jakiś facet to już nie ich sprawa. Chciałem tylko żebyś wiedział, że żyje, że jest cały i zdrowy...
- A tak właściwie to dlaczego rebelia się nim interesuje?
- Mh...
- No dlaczego? I skąd ty wiesz tak dużo o odległej przeszłości a inni nie znają nic dalej poza ustalenie nowej daty?!
- Widzisz Andris... Ten świat miał być wolny, nie tak zniszczony przez demony jak tamten stary ale...
- Ale co??? - poganiałem go
- Jest trochę skomplikowany...Rebelia to jeszcze nic w porównaniu do Zakonu
- Czego znowu? Jakiego Zakonu?
- Rebelia to trzecie pokolenie po Rebeliantach jakich ty znasz ze swojej przeszłości, Ci którzy walczyli z Imperium. Oni są tak naprawdę tylko przykrywką dla Zakonu, czyli tych bardziej wtajemniczonych. Jak Leon tu dojedzie to Zakon się dla was ujawni.
- Czyli?
-Wejdziecie w jego szeregi
- A jeśli odmówimy?
Ksawery uśmiechnął się pobłażliwie - Zakonowi się nie odmawia - powiedział szczerząc zwierzęce kły
- Mhm...
Eliot
- Podchodzimy do lądowania - westchnął niemrawo pilot - radzę zapiąć pasy...
Spojrzałam na Sylwka, uśmiechnął się
- Do twarzy ci z kałachem - powiedział
- Spierdalaj - odparłam
Wyjął telefon
- Witamy w Awruk - przeczytał - ceny połączeń wynoszą teraz 2,43 aw plus wat...
- To jakieś... sześć...osiem... ponad dziesięć złotych! - powiedziałam
- Czemu wszystko przeliczasz na złotówki?
- Bo lubię, odwal się!
- Jakie są szanse że Andris ma klucz?
- Nie wiem... To zależy czy... Leo wskrzesił też Sparta
- Kto to?
- Mój brat. A jeśli on tu jest to pewnie też i jego żona Rosa
- Cóż... Pożyjemy zobaczymy
- Dla kogo pracujesz?
- Ja? Dla nikogo
- Nie wierzę
- Mówiłem. Dorobiłem się kasy na grach, i na hakowaniu
- Więc... masz ambicję przejąć władzę nad światem? - zaśmiałam się
- To zemsta
- Za co?
- Za to, że wszyscy w dzieciństwie...
- Czekaj! Skończ. Wystarczy, nie opowiadaj mi o swoim dzieciństwie okej? Błagam skończ - ziewnęłam ostentacyjnie. Wylądowaliśmy, stąd mieliśmy na piechotę dojść do miasta pod nazwą Rebelia I. Wzięłam swój plecak z całym dobytkiem, kałasznikowa, szybko ustaliłam kierunek i ruszyłam nie oglądając się nawet na Sylwestra.
- Ej! Poczekaj - pognał za mną z trudem zeskoczywszy dopiero z samolotu.
- Zaczekaj! - dopadł mnie zdyszany - Jesteś wyższa to i szybciej idziesz...
- Jesteś lżejszy to ty powinieneś być szybszy
- Mogłabyś być bardziej wyrozumiała!
- Po co ci w końcu ta bransoletka?
- Chcę zniszczyć Zakon
- Czym jest Zakon?
- To o-organizacja... zaczekaj...
Zatrzymałam się gwałtownie.
- Co kurwa? Astmatyk mi się trafił?!
- N-nie... tylko... nie nadążam
- Niedługo się ściemni, chciałam zdążyć przed zmrokiem
- A daleko jeszcze?
- Jakieś 30 kilometrów
- C-co?! A co jak nie zdążymy??? - w jego oczach był strach, nie narzekał, naprawdę się bał
- Wiesz może jaka będzie faza księżyca
- Nie ale zaraz sprawdzę - wyjął telefon i zaczął w nim grzebać. Ja tymczasem zrzuciłam plecak i tak w jego tempie nie dojdziemy przed zmierzchem, nie ma szans. Wyjęłam wodę i podałam mu butelkę
- Masz
- O dzięki... dzisiaj... będzie zaćmienie...
- Szlag!
- Co?
- Ciemno będzie
- Ale...
- Tu nie ma oświetlenia, jedynym źródłem światła byłby księżyc
- O-o...
- Nie bój się - uśmiechnęłam się - masz mnie w razie czego...
- Tak... to jest jakieś pocieszenie ale ja nigdy w lesie nie byłem a co dopiero na noc
- Nie ma się czego bać, mamy kałacha
- Ja nawet nie umiem strzelać!
- Wystarczy że ja umiem